Hanö – maleńka wyspa na Bałtyku

Wyspa Hanö była na mojej liście miejsc do odwiedzenia już od 2 lat. Chyba mamy jakąś słabość do małych wysepek, bo w ostatnich latach oprócz bardzo znanej i popularnej Ven, odwiedziliśmy też Hallands Väderö oraz Ivö i wszędzie bardzo się nam podobało.

Hanö to wysepka położona w regionie Blekinge, tuż przy północno-wschodniej granicy Skåne. Wyspa ma powierzchnię zaledwie 2,14km2, najwyższy punkt ma wysokość 60 m npm, a spacer dookoła niej to ok 6 km. Możemy się na nią dostać promem z Nogersund, a rejs trwa ok 25 min. Informacje nt. cen biletów i godzin kursowania promu zajdziecie TU.

Bilety można kupić w kasach na przystani bądź u obsługi wchodząc na prom. Nigdzie nie znaleźliśmy informacji o możliwości wcześniejszego zakupu biletów, nie są one też godzinowe.
My Hanö odwiedziliśmy pod koniec sierpnia, więc właściwie już po sezonie, a co za tym idzie, na promie była garstka ludzi. Zapewne w środku sezonu przy pięknej pogodzie, wygląda to trochę inaczej.


Na wyspie na stałe mieszka zaledwie kilka osób, pozostałe domy służą raczej jako domki letniskowe. Na Hanö znajdziemy też całkiem spory port jachtowy, schronisko/hostel, podobno całkiem dobrą restaurację (niestety już zamkniętą podczas naszej wizyty), sklep (również otwarty tylko latem), niewielkie muzeum oraz latarnię morską.

Latarnia morska pochodzi z 1906 roku, a od 1980 działa automatycznie. Podobno w planach jest sprzedaż latarni jako już nie potrzebnej do celów nawigacyjnych, ale póki co dalej działa 😊 Obok latarni znajduje się też stacja meteorologiczna.

W czasach wojen napoleońskich, na wyspie stacjonowało wojsko angielskie i właśnie z tamtych czasów pochodzi położony na wzgórzu, niewielki cmentarz angielski.

Jednym z najciekawszych miejsc na wyspie jest Bönsäcken (dosłownie „worek fasoli”), czyli niewielki półwysep zbudowany z kamieni otoczaków, które pod wpływem wiatru i fal są przesuwane to w jedną, to w drugą stronę. Przez to półwysep prawie nigdy nie wygląda tak samo.

Bönsäcken

Hanö jest podobno jednym z najbardziej wietrznych miejsc w Szwecji, ale musimy przyznać, że musieliśmy mieć wyjątkowe szczęście, bo w dniu naszej wycieczki wiatru praktycznie nie było.

Na wyspie wyznaczono kilka szlaków, ale tylko główna droga z portu do latarni morskiej jest możliwa do pokonania z wózkiem. Pozostałe to na prawdę dzikie ścieżki przez łąki i las. W 4 miejscach na wyspie możemy znaleźć miejsca do grillowania: przy Bönsäcken, na wschodnim wybrzeżu Vindhalla, przy hostelu (Vandrarhem) oraz przy końcu asfaltowej drogi prowadzącej na północ wyspy. Przy latarni morskiej są też ławki i stoliki. Toalety są niestety tylko w porcie i tylko tam możemy uzupełnić zapasy wody.

Wyspę zamieszkuje całkiem spore stado danieli, które mieliśmy szczęście spotkać kilka razy. Najpierw 3 dorodne osobniki wypoczywały w ogrodzie obok latarni, a potem w lesie na południu wyspy spotkaliśmy przebiegające daniele kilka razy (nawet kilkanaście sztuk). Niesamowite doświadczenie, szczególnie dla dzieci.

My naszą wycieczkę rozpoczęliśmy dosyć wcześnie, bo już o 10 rano byliśmy na promie (a to ok 1,5 godz. drogi z Malmö). Pogoda w większości Skåne tego dnia była wybitnie deszczowa i prawie cala drogę lało jak z cebra. Ale my wierzyliśmy, że tym razem prognoza pogody się nie pomyli i faktycznie na wschodnim wybrzeżu będzie ładnie. No i mieliśmy szczęście, bo pogoda znacznie przerosła nasze oczekiwania. Trafił się nam piękny, słoneczny, a nawet upalny dzien. Gdybyśmy to przewidzieli, to zamiast kurtek i bluz spakowałabym stroje kąpielowe i ręczniki 😉

My początkowo udaliśmy się białym szlakiem na Bönsäcken, gdzie dzieci budowały wieże z kamieni. Następnie ruszyliśmy czerwonym szlakiem do latarni morskiej, po drodze mijając cmentarz angielski. W tej części wyspy krajobraz jest głównie złożony z łąk i niewielkich zarośli. Poza tym jest dość stromo. Przy latarni podziwialiśmy widok na wschodnie wybrzeże wyspy oraz piękne daniele, które odpoczywały tuż za murkiem. Tomek poszedł też kawałek dalej szukać tzw. Drakmärket, czyli śladu smoka pozostawionego na skale….

Drakmärket

Dalej czerwony szlak zaprowadził nas na wybrzeże do Vindahalla, gdzie zrobiliśmy sobie długa przerwę na grillowanie oraz kąpiel w morzu (tylko Tomek). Jeżeli chcielibyście zaplanować w tym miejscu kąpiel, to warto zwrócić uwagę, że nie jest to miejsce bezpieczne dla dzieci. Fale są spore, a wejście do wody jest po bardzo śliskich skałach (jest nawet specjalna lina, której można się trzymać wchodząc do wody). Znacznie bezpieczniejszym miejscem na kąpiel z dziećmi jest niewielka plaża znajdująca się na północ od portu. Podczas przerwy wysłaliśmy też Tomka z powrotem do portu po nowy zapas wody. Więc jeżeli będzie piękna pogoda, to pamiętajcie, żeby zabrać ze sobą na prawdę dużo napojów!

Po przerwie kontynuowaliśmy białym okrężnym szlakiem prowadzącym nas przez magiczny grabowy las na południu wyspy pełny porośniętych mchem kamieni. Tam też spotkaliśmy większe stada danieli. I nikogo poza tym. Na północy wyspy oraz na wybrzeżu byli inni turyści, którzy przypłynęli z nami statkiem, ale na południu byliśmy zupełnie sami 😊

Nas Hanö oczarowała, tak jak inne wyspy w rejonie. Piękne widoki, niewielu ludzi i ta sielskość krajobrazu. Polecamy!

Vindhalla

Możesz również polubić…

Leave a Reply