Cameron Highlands, czyli plantacje herbaty, góry oraz uprawy owoców
Cameron Highlands to rozległy płaskowyż rozciągający się w środkowej części półwyspu malajskiego. Słynie głównie z rozległych plantacji herbaty oraz licznych upraw warzyw, owoców oraz kwiatów. Panuje tam zupełnie inny, chłodniejszy klimat, co powoduje, że można tam uprawiać nawet truskawki. Oprócz tego tereny Cameron Highlands są idealne do trekkingu czego my również nie mogliśmy sobie odmówić.
My w Cameron Highlands spędziliśmy 2 dni, nocowaliśmy w miejscowości Tanah Rata w niewielkim hoteliku 10 Mentigi. Pokój mieliśmy całkiem spory dwu-poziomowy. Lokalizacja była bardzo dobra, ale śniadanie dostarczane co rano do pokoju niestety zimne.
Sama miejscowość Tanah Rata nam przypominała klimatem gruzińskie górskie miejscowości, np Borjomi… Taki trochę post-komunistyczny styl, totalnie nie azjatycki. Aż trudno uwierzyć, że znajdujemy się pośrodku egzotycznego półwyspu malajskiego.
Do Cameron Highlands planowo mieliśmy pojechać autobusem z KL. Jednak wynikowo logistyka nas przerosła, poza tym wtedy na miejscu musielibyśmy skorzystać z zorganizowanych objazdówek, a tego nie lubimy (i wszystkie firmy organizują ten sam plan, który nam nie odpowiadał). Więc wynikowo zdecydowaliśmy się na wypożyczenie samochodu w KL i pokonanie nim trasy do Cameron Highlands i dalej do Penang. O tym jak nam poszła jazda po lewej stronie napisze Wam jeszcze później.
PLANTACJA HERBATY
W Cameron Highlands są dwie duże plantacje herbaty, które można zwiedzać. Pierwszą z nich jest Bharat Tea Plantations, a drugą BOH. My nie robiliśmy jakiegoś rozeznania w kwestii, która lepsza, odwiedziliśmy tą, którą mieliśmy po drodze jadąc w do Tanah Rata, czyli Bharat Tea. Za wstęp zapłaciliśmy 4 MYR, a dzieci weszły za darmo. Na terenie plantacji można spacerować, jest też restauracja oraz sklepik. Widoki są piękne, ale jakość herbaty w porównaniu z lankijską niestety wypada bardzo średnio wg nas. Kupiliśmy kilka pudełek, ale no… średnia jest. Wizytę na plantacji polecamy i tak, bo jest pięknie! Część trasy można za opłatą pokonać busikiem elektrycznym, ale później są już schody, więc z wózkiem dziecięcym raczej nie da rady.
TREKKING PO DŻUNGLI
Jak już wcześniej wspomniałam wcześniej, Cameron Highlands to też idealne miejsce na trekking po dżungli i górach. W okolicy wyznaczono sporo szlaków o różnej długości i trudności, ale z tego co czytaliśmy to większość jest niestety kiepsko utrzymana i oznaczona. Najpopularniejsze jest chyba połączenie szlaku 10 na szczyt góry Jasar i dalej szlakiem 6 na plantacje Bharat. My nie zdecydowaliśmy się na tą trasę, bo zajęłaby nam zbyt dużo czasu, a poza tym wyzwaniem jest powrót z plantacji do centrum Tanah Rata (chyba jedyną opcją jest łapanie stopa).
Zdecydowaliśmy się jedynie na odcinek Jungle Trail 10, który prowadzi na szczyt Jasar i powrót tą samą trasą. Trasa ta ma zaledwie ok 1 km w jedną stronę, ale nie jest to łatwy szlak i jego pokonanie zajęło nam niecałą godzinę do góry i 40 minut w dół. Jest stromo (ponad 250 m przewyższenia na 1 km), są drabinki, liny i jest błotko. Początek szlaku jest oznaczony na google maps jako „Gunung Jasar Trailhead – Jungle Walk 10” i stamtąd prowadzi stromo pod górkę. Początkowo możecie się zastanawiać czy dobrze idziecie, bo jest tak zarośnięte 🙂 Po kilku minutach traficie na rozwidlenie dróg, szlak prowadzi w prawo (ale stara tablica jest trochę myląca bo głównie widać NO (od number), a wydawać by się mogło, że chodzi o zakaz wstępu. W każdym razie później już jest łatwiej i bez problemu traficie na szczyt.
Dosłownie kilka minut przed szczytem jest punkt widokowy na całą okolicę, ale nie polecamy się tam zatrzymywać w razie deszczu, bo tuż nad głowami mamy słupy wysokiego napięcia. My mieliśmy na prawdę szczęście do pogody, bo nie padało i na szlaku nie było dużo świeżego błota. Gabi i Adam świetnie dali sobie radę, spotkaliśmy też rodzinę z młodszymi dziećmi, więc dla chcącego nic trudnego. Tylko weźcie pełne buty i duży zapas wody. Żeby kontynuować szlakiem 6 podobno warto zapatrzeć się w aplikację MapsMe, bo szlak jest słabiej oznaczony.
My na początek szlaku podjechaliśmy samochodem i zaparkowaliśmy na jednej z pobliskich uliczek. Można też zapewne podejść piechotą z centrum Tanah Rata, ale to dodatkowe 1,5 – 2 kilometry.
CAMERON HIGHLANDS FLORA PARK
Po powrocie z dżungli, przebraniu się w czyste ubrania i lanczu ruszyliśmy do parku kwiatów, który znajduje się po drugiej stronie miejscowości Brinchang (głównej w Cameron Highlands). Mimo, że to zaledwie 9,5 km z naszego hotelu jechaliśmy godzinę. A raczej staliśmy w korku. Jeszcze przed wyjazdem bardzo nas ostrzegano o ogromnych korkach w tych okolicach, ale na szczęście sam dojazd do Cameron Highlands poszedł nam sprawnie. Tu jednak utknęliśmy w popołudniowym korku (ewidentnie rano jest dużo luźniej).
Jeżeli tak jak my będziecie jechać do Flora Park samochodem, to musicie zaparkować na dużym płatnym parkingu oznaczonym na google jako „Cameron Highlands flora park pick up”. Stamtąd do samego parku zawiozą was jeepy. Nie ma możliwości pojechania dalej własnym samochodem, ani pójść piechotą (Tomek próbował wracać spacerem, ale mu strażnicy nie pozwolili).
Wstęp do Parku kosztuje 50 MYR, a za Adasia zapłaciliśmy 10 MYR. Czy Park jest warty ceny? Zapewne każdy uzna inaczej. Fani kwiatów na pewno będą zachwyceni zarówno wewnętrznymi jak i zewnętrznymi wystawami. A rodzinom z dziećmi polecamy to miejsce ze względu na na prawdę fantastyczny wewnętrzny plac zabaw. Gabi i Adam, który już zazwyczaj odmawiają zabawy, tym razem nie chcieli stamtąd wychodzić. A, że akurat lunął deszcz to nie mieliśmy za wiele przeciwko. Na terenie Parku jest kilka kawiarni i restauracji.
Przy parkingu dzieci miały też okazję nakarmić i pogłaskać alpaki, więc była dodatkowa radość.
INNE ATRAKCJE
W Cameron Highlands jest wiele innych atrakcji bardzo promowanych przez organizatorów wycieczek. Właściwie każdy ma w planie Mossy Forrest (który świadomie sobie odpuściliśmy po naszym trekkingu po dżungli i opiniach w internecie), uprawy truskawek, park motyli, farmę owieczek itd. Jest też „Hobbiton”, czyli wioska da fanów Hobbita :), uprawy lawendy i wcześniej wspomniana plantacja BOH. Tak więc do wyboru, do koloru.
IPOH
Ipoh to całkiem spore miasto znajdujące w drodze z KL do Penang. My nie mieliśmy w planie zwiedzania, ale zatrzymaliśmy się tam na lancz oraz przy dwóch uprawach owoców: Ipoh Tambun Pomelo GoChin Agro Farm oraz Tambun Musk Melon Agro Farm. Kupiliśmy wielkie pomelo, marakuje, banany i pyszne soczki. Na plantacji melonów właściciel oprowadził nas po plantacji i opowiedział co nieco o uprawie. Tak więc polecamy jeżeli będziecie tam przejazdem.