Long Island i Hamptons, czyli gdzie nowojorczycy spędzają lato
Każdy z Was kto ogląda amerykańskie filmy albo seriale z akcją w Nowym Jorku, słyszał zapewne o Hamptons. To popularny kurort nadmorski leżący w południowo – wschodniej części Long Island. W skład Hamptons wchodzą miejscowości takie jak: Southampton, East Hampton, Westhampton, Bridgehampton i Hampton Bays. To miejsce gdzie bogaci i znani mają swoje wakacyjne domu. Wiecie, takie malutkie, o wartości tylko 12 mln USD (przynajmniej takie ceny widzieliśmy w biurze nieruchomości).
My na Long Island i do Hamptons wybraliśmy się na 2 dni plażowania i relaksu po 5 intensywnych dniach na Manhattanie. Pierwszego dnia utknęliśmy na dłużej na Jones Beach. Publicznej plaży położonej ok 1 godzinę drogi samochodem z Manhattanu. Co ważne, da się tam również dostać komunikacją miejską. Zajmie Wam to co prawda 2 godziny, ale autobus dojeżdża na samą plażę. Pewnie dlatego jest to popularne miejsce wypoczynku dla mieszkańców NYC. Parking przy plaży jest ogromny i płatny 10 USD. Przy plaży są restauracje i toalety. Teraz, jeszcze przed sezonem, tylko jeden główny parking był otwarty, ale samochodów nie było zbyt wiele. Sama plaża jest bardzo ładna i szeroka, z drobnym żółtym piaskiem. Woda w czerwcu lodowata, chociaż Tomek się kąpał…
W drodze z plaży do hotelu zatrzymaliśmy się w dosyć dziwnym miejscu, czyli Islip Grange Park. Tzn nie cały park jest dziwny, ale część z jakby skansenem. Jak dla mnie to horrory można by tam kręcić 😉


Drugiego dnia, za rekomendacją recepcjonistki z hotelu pojechaliśmy do Southampton. Jak sama pani to określiła, to właśnie tam znajdziemy „old money” – wielkie wille słynnych i bogatych oraz prywatne, płatne plaże. Westhampton to podobno „new money” – mniejsze wille nowobogackich, a Hampton Bays to miejsce, gdzie mieszka obsługa bogatych.
W Southampton można bezpłatnie parkować na ulicach (na wyznaczonych miejscach) do 2 godzin. Akurat, żeby się przespacerować wzdłuż Main Street i pooglądać domki. My też trochę pojeździliśmy samochodem po okolicy i znaleźliśmy m.in. kościół „Lady of Poland”. W środku tygodnia, w czerwcu było tam cicho i pusto. Widać, że jeszcze niewiele osób przyjechało tam na lato.
Poza tym pojechaliśmy na Coopers Beach, jedną z plaż dostępną dla zwykłych ludzi bez uiszczania niemałej opłaty. Chociaż w sumie, to tam wszystko zaczyna żyć dopiero po 4 lipca (czyli Dniu Niepodległości), a teraz to jeszcze cisza i pustki. Tak więc jest pewien haczyk z parkingiem przy plaży. Teoretycznie parking jest płatny, ale poza weekendami nie ma tam nikogo, kto by te opłaty pobierał. Z drugiej strony, za niezapłacony parking można dostać mandat… Wynikowo, tak jak kilkanaście innych samochodów postanowiliśmy zaryzykować i zostawić samochód na 1-2 godziny. Dłużej na plaży nie zostaliśmy, bo było dosyć pochmurnie i wietrznie. Ale spacerek po wydmach i obserwowanie ogromnych willi było 🙂 Plaża jest na prawdę ładna, z miękkim czystym piaskiem, tak więc w sezonie musi tam być bardzo przyjemnie.







Na Long Island również fani zakupów znajdą coś dla siebie, gdyż w okolicy Riverhead oraz Deer Park znajdują się ogromne centra handlowe Tanger Outlets. No i jeszcze na koniec słynna Wielka Kaczka, która ewidentnie jest wpisana na listę Miejsc Historycznych. No cóż, jak się nie ma prawdziwych budynków historycznych, to i Kaczka ujdzie 🙂