Måkläppen, czyli tam gdzie mieszkają foki
Måkläppen, to Rezerwat Przyrody położony na półwyspie Falsterbo, w południowo-zachodnim Skåne. Jest to, z kilku powodów, bardzo specjalne miejsce. Jest to najstarszy, bo aż od 1902 roku, teren chroniony w Szwecji. Na jego teren wolno wchodzić tylko przez 3 miesiące w roku, od 1 listopada do końca stycznia. Do końca XIX wieku Måkläppen było wyspą i tym samym ważnym miejscem lęgowym dla przybrzeżnych ptaków, takich jak rybitwy, mewy i edredony zwyczajne. Niestety, wraz ze zrośnięciem się wyspy z lądem, na Måkläppen wkroczyły drapieżniki, co doprowadziło do drastycznego zmniejszenia się ilości gniazd.
Obecnie rezerwat jest głównie domem fok, które mogą tam spokojnie odpoczywać oraz się rozmnażać. Młode foki szarej przychodzą na świat w marcu, a foki pospolitej pod koniec czerwca. Måkläppen jest również miejscem odpoczynku wielu ptaków wędrownych, takich jak kaczki i gęsi, które zatrzymują się tam zanim ruszą dalej na południe.
Własnie ze względu na foki, przez większość roku obowiązuje zakaz wstępu do Rezerwatu, co robi go tym bardziej specjalnym. Przez te krótkie 3 miesiące mamy możliwość przespacerować się plażą półwyspu i wypatrywać wylegujących się na piasku fok.
Podczas naszej wizyty w Måkläppen mieliśmy podwójne szczęście. Trafiła się nam przepiękna, słoneczna pogoda (ale również wietrzna), a do tego na końcu półwyspu wylegiwało się całkiem spore stado fok. Kilka innych bawiło się w płytkiej wodzie, co było absolutnie magiczne.
Oczywiście wybierając się do Måkläppen musimy liczyć się z tym, że fok nie zobaczymy w ogóle albo będą tylko daleko w wodzie, więc tym bardziej byliśmy bardzo zadowoleni z naszej wyprawy.
Z parkingu do końca półwyspu jest ok 4 km. Parking jednak jest malutki, więc jeżeli nie przyjedziemy wcześnie rano, albo nie będziemy mieć po prostu szczęścia, pozostanie nam parkowanie na pobliskich uliczkach, co może nam doliczyć kolejne 1-2 km do trasy.
Wybierając się na Måkläppen warto pamiętać o dobrych butach (może być mokro), ciepłym ubraniu, termosie z kawą czy herbatą oraz czymś do jedzenia. Warto też zabrać dobry aparat fotograficzny, bo telefonem nie zrobimy zdjęć fokom wylegującym się kilkanaście metrów od nas. Poniższe zdjęcia fok zrobił nasz przyjaciel Paweł, bo my mieliśmy tylko iPhony 🙂
Nasza trasa wyniosła ok 9 km. Gabrysia pokonała ja przy pomocy przekąsek, obietnicy zobaczenia fok oraz zagadywania przez wujka w drodze powrotnej. Adaś trochę bardziej strajkował tym razem i początkowe tarzanie w piasku, znudziło mu się w połowie drogi. Dobrze, że był tata i jego silne ramiona 🙂 Wiadomo, że po piasku i przy nawet niewielkim wietrze, nie idzie się najlepiej, szczególnie używając małych stopek. Ale już w domu wspominał, że widział foki i łabędzie, i koniecznie chciał zabrać do przedszkola karty z rysunkami tych zwierząt 🙂