Safari w Parku Narodowym Minneriya – nasze wrażenia
To, że podczas naszych wakacji na Sri Lance musimy zobaczyć słonie żyjące na wolności wiedzieliśmy od dawna. Oczywiście jak wszyscy czytałam m.in. o słynnym „sierocińcu dla słoni” w Pinnewala, ale jako, że przeczytałam głównie dużo negatywnych informacji o tym, że słonie tam są męczone, byłam pewna, że tam jechać nie chcemy. Początkowo zastanawialiśmy się nad najpopularniejszym parkiem, jakim jest Yala, ale ostatecznie postanowiliśmy odwiedzić PN Minneriya. Dlaczego akurat ten? Bo gwarantuje nam spotkanie dużych stad słoni żyjących na wolności oraz znajduje się na trasie naszej podróży, czyli niedaleko Sigiriya. Niedaleko leży również Park Kaudalla i zazwyczaj organizatorzy safari sami informują, gdzie obecnie można spotkać największe stada słoni i nie raz zmieniają trasę, żeby zagwarantować nam spotkanie z tym królem lankijskiej dżungli.
Słonie żyjące na Sri Lance, to słonie lankijskie, podgatunek słonia azjatyckiego. Populacja liczy obecnie ok 7000 sztuk. Większość z nich zamieszkuje parki narodowe, ale można też spotkać takie żyjące całkiem dziko poza nimi. Ocenia się, że na Sri Lance jest największe zagęszczenie słoni w całej Azji! To oczywiście prowadzi do nieustającego konfliktu pomiędzy ludźmi, a słoniami, które niejednokrotnie niszczą uprawy i domy. W 2022 zanotowano aż 439 zgonów słoni 🙁
Organizacja safari
Jak zorganizować takie safari? Najłatwiej chyba przez internet wpisując po prostu w wyszukiwarkę „safari minneriya”. Domyślam się, że wszyscy organizatorzy mają podobne ceny i jakość usług. Mogą różnić się ceną za odebranie z hotelu, zależnie od odległości od parku, bądź mieć różną granicę wieku dla zniżek dla dzieci. My zamówiliśmy safari z TEJ strony, a głównie kontaktowaliśmy się z nimi przez whatsapp. Mimo tego, że uczciwie podaliśmy wiek naszych dzieci, oni sami kazali nam twierdzić, że Gabi ma lat 11, a Adaś 5 i dzięki temu Adaś miał darmowy bilet do Parku. Za naszą 4 za popołudniowe safari zapłaciliśmy wynikowo 215 USD. Myślę, że każdy hotel w okolicy również może pomoc w zorganizowaniu takiego safari. Safari może być cało- bądź pół-dniowe. Większości osób wybiera tą drugą opcję i szczerze mówiąc, to ten park jest zdecydowanie za mały na cały dzień. Pół-dniowe safari może być poranne (wtedy zaczyna się ok 6 rano) albo popołudniowe (od ok 14). Teoretycznie. A w praktyce?
Nasze wrażenia z safari w PN Minneriya
Na zdjęciach wszystko wygląda pięknie, są słonie, świeci słońce, a my się uśmiechamy. A jak było w rzeczywistości? Na początek kierowca odebrał nas z półgodzinnym opóźnieniem. Po dotarciu do Parku okazało się, że kierowca musi dopiero kupić dla nas bilety wstępu. Tak jak i pewnie setka innych kierowców, którzy w podobnym czasie zjeżdżają się do parku. Na zakup biletów czekaliśmy ok 1 godz i 20 min! Najlepsze jest to, że kierowca po prostu wyszedł z jeepa i nic nie mówiąc poszedł do kas. Nie pytajcie mnie czy nie da się tego załatwić przez internet albo kupić biletów wcześniej. Ewidentnie się nie da, bo wszyscy czekali tak samo jak my. Gdybyśmy wybrali poranne safari i wstali o 5 rano po to, żeby siedzieć w jeepie i czekać godzinę na kupno biletów, to chyba bym się popłakała. Chociaż może wtedy nie ma takiej kolejki? Wynikowo do parku wjechaliśmy ok godz 16. My i ta setka innych jeepów. Przez Park prowadzi jedna główna droga, którą wszystkie jeepy jadą jeden za drugim. I też w tym tłumie zatrzymujemy się przy stadach słoni, które jakby nigdy nic stoją sobie i jedzą. I owszem widzieliśmy bardzo dużo słoni. Widzieliśmy masę słoniątek. I były całkiem blisko nas. Jeżeli byłoby to pierwsze safari w moim życiu, zapewne byłabym zachwycona, ale jednak po safari w Kenii (na którym byliśmy z Tomkiem 14 lat temu), to przypominało nam bardziej safari w Animal Kingdom w Disney World albo jednym z większych ogrodów zoologicznych. Trudno poczuć magię spotkania z dzikim wielkim zwierzęciem, jeżeli stoi się w kolejce kilkudziesięciu jeepów.
Gabi i Adasiowi najbardziej podobała się sama jazda jeepem. Oczywiście słonie też były fajne, ale nie czuli potrzeby patrzenia na nie przez godzinę. Oprócz słoni w parku widzieliśmy trochę małpek i ptaków. Całość safari od momentu wjazdu do parku trwała ok 2 godzin.
Co poza tym zrobiło na nas średnie wrażenie, to nasz kierowca, który mimo tego, że w jeepie nie ma pasów bezpieczeństwa ani okien, jechał jakby brał udział w jakimś rajdzie. Mimo próśb o zwolnienie, dalej jechał zdecydowanie zbyt szybko jak na nasze poczucie bezpieczeństwa. Więc pod tym względem może lepiej dojechać do parku w inny sposób i dopiero tam przesiąść się na jeepa.
Żeby było jasne, ja nie odradzam nikomu safari w Parku Minneriya, ale przedstawiam Wam jego realia. Jeżeli marzycie o romantycznej przejażdżce po dżungli w samotności, to na pewno nie tutaj. Nie mam pojęcia jak wygląda safari w innych parkach na Sri Lance, ale jeżeli ktoś z Was był, to proszę napiszcie komentarz!
1 Odpowiedź
[…] Safari w Parku Narodowym Minneriya, a nasze wrażenia TU […]