Sri Lanka – podsumowanie podróży oraz informacje praktyczne
Nasza podróż na Sri Lankę odbyła się w lipcu. Na miejscu spędziliśmy 17 nocy i 16 dni. Nocowaliśmy w pięciu miejscach, w tym ostatnią noc spędziliśmy w hotelu przy lotnisku ze względu na poranny lot do domu.
O wizach, dokumentach potrzebnych na wjazd do Sri Lanki oraz o pogodzie pisałam już TU.
Pieniądze
Walutą obowiązującą na Sri Lance są riale lankijskie. Nie da się ich kupić w Europie, więc albo możemy przywieźć EUR bądź USD i je wymienić na miejscu, albo tak jak my wyciągać gotówkę z bankomatu. W 4 z 5 hoteli mogliśmy zapłacić kartą, było to też możliwe w części restauracji oraz w przypadku niektórych atrakcji. My używamy w takich celach karty Revolut i większości miejsc była również akceptowana karta wirtualna. Jednak gotówka to podstawa.
Dla orientacji cen na dzień dzisiejszy (lipiec 2024) 100 LKR to 1,30 PLN, 0,31 EUR, 3,5 SEK.
Bezpieczeństwo i zdrowie
Z naszej perspektywy Sri Lanka to bezpieczny kraj. Nie mieliśmy żadnych nieprzyjemnych sytuacji, no może poza tym, że w Kandy przyczepił się nas jakiś kierowca tuk tuka i nie chciał nas zostawić.
Poza tym początkowo w Sigirya baliśmy się wszechobecnych psów, ale po kilku dniach zrozumieliśmy, że podobnie jak na Jukatanie w Meksyku, te psy nic od nas nie chcą. Chyba, żeby czasem je pogłaskać. Adaś wynikowo chciał adoptować kilka piesków i zabrać je do Szwecji.
Trzeba też uważać na małpy, szczególnie jeżeli jemy coś w ich otoczeniu. Zdarzyło się nam w Polonnaruwa, że małpa chciała wyrwać loda Gabi i Adasiowi, a na szlaku na Ella Rock ewidentnie przechodziliśmy szlakiem małp, co im się nie spodobało. Jakkolwiek to nie zabrzmi, najlepiej wtedy rzucać w ich stronę kamieniami i je przestraszyć.
Nie mieliśmy też większych problemów z komarami, bardziej jakieś małe muszki nas pogryzły w Ella.
Nie robiliśmy żadnych dodatkowych szczepień przed tą podróżą, ale szczepienie przeciw WZW A i B mamy od dawna. Na miejscu myliśmy zęby używając normalnie wody z kranu i również takiej wody używaliśmy do gotowania (np. na herbatę). Napoje z lodem zdarzały się nam bardzo rzadko, bo po prostu nie ma tam takiego zwyczaju. Dzieci oraz Tomek nie mieli absolutnie żadnych problemów żołądkowych, ja powiedzmy, że musiałam odwiedzić czasem toaletę trochę częściej niż zwykle, ale nie było to nic niepokojącego.
Internet
Żeby mieć mapy i ogólnie dostęp do świata kupiliśmy na lotnisku kartę SIM, która dawała nam 20 GB za 1399 LKR. Tomek szczęściarz miał w swoim duńskim abonamencie również roaming na Sri Lance (tak samo było w Meksyku i USA – fajnie mają w tej Danii).
Strefa czasowa
Na Sri Lance obowiązuje strefa czasowa GMT +5:30. Oznacza to, że latem różnica czasu pomiędzy Polską a Sri Lanką wynosi jedynie 3,5 godz, a zimą 4,5 godziny.
Hotele
Jak już wspomniałam wcześniej, spaliśmy w 5 różnych miejscach. Wszystkie noclegi zamówiliśmy z około półrocznym wyprzedzeniem przez booking.com. Na szczęście wszystkie hotele miały bardzo wygodne łóżka i dobrze działającą klimatyzację.
W Sigiriya spaliśmy w hotelu Wewa Addara. Generalnie hotel był ok, położony ładnie nad jeziorem, ale już trochę daleko, żeby np wieczorem wrócić piechotą z centrum (ze względu na brak oświetlenia drogi). Poza tym pokoje 2-osobowe mają tarasy bądź balkony z widokiem na basen, a pokój rodzinny niestety nie. Basen i śniadanie było ok. Ciśnienie wody pod prysznicem było dramatycznie niskie, więc mycie włosów zajmowało wieki.
W Nilaveli spaliśmy w Oceanfront Condominiums, a więcej pisałam już tym TU.
W Ella, spaliśmy w The Residence Ella. To już niewielkie B&B z zaledwie 4 pokojami. Ale było czysto, właściciel super miły i pomocny, a śniadanie na tarasie z widokiem na ogród bardzo przyjemne. Niestety mieliśmy problem z internetem przez pierwsze 2 dni, a pokój nie posiadał żadnej szafy, co przy 4-dniowym pobycie 4 osób było wyzwaniem.
W Kandy spaliśmy w hotelu Kandy Hills i to był w sumie najlepszy hotel, w jakim byliśmy. Bardzo czysty, przestronny pokój i ogromna łazienka z wielką wanną. Do tego śniadanie na tarasie z widokiem na okolicę.
Ostatnią noc w Negombo spędziliśmy w Optimum Residencies. Idealne miejsce na noc po przylocie lub jak w naszym przypadku, przez wylotem do domu. Pokoje są super proste, ale czyste, są dwa fajne małe baseny i bardzo ładny ogród. Hotel oferuje darmowy transport na lotnisko.
Transport
Po Sri Lance poruszaliśmy się samochodami z kierowcą, tuk tukami oraz pociągiem na trasie Ella-Kandy. Na dłuższych trasach zamawialiśmy zawsze kierowcę przez kontakt, który Tomek dostał od koleżanki z pracy. Wynikowo tego konkretnego kierowcę spotkaliśmy osobiście tylko raz w Ella (zawiózł nas na pociąg), ale wszystkie transfery, które nam organizował były bardzo ok. Kontakt: https://www.facebook.com/ellataxibuddy
Na krótszych odcinkach w Sigiriya, Ella oraz Kandy poruszaliśmy się tuk tukami. Nieraz załatwiał nam je hotel, nieraz łapaliśmy sami na ulicy, a w Kandy zamawialiśmy też przez Uber oraz PickMe. Ceny ustalaliśmy z góry przed przejazdem i w Sigiriya oraz Ella nigdy nikt nie kombinował. W Kandy za to kierowcy Uberów i PickMe próbowali nam sprzedać swoje usługi na całodniowe wycieczki, a nie tylko krótkie transfery, które my potrzebowaliśmy, więc było ciężko. Warto zaznaczyć, że tuk tuki na Sri Lance są małe (takie jak w Tajlandii, w Kambodży były większe) i my w 4 ledwo się mieściliśmy do jednego (Adaś musiał być na kolanach).
Przykładowe ceny przejazdów samochodem z kierowcą: Lotnisko Negombo – Sigiriya: 23 000 LKR, Sigiriya – Nilaveli: 20 000 LKR, Nilaveli – Ella 35 000 LKR, Sigiriya – Polonnaruwa (tam i z powrotem): 17 000 LKR
Przykładowe ceny za przejazdy tuk tukiem: Sigiriya – Dambulla (tam i z powrotem): 5000 LKR, krótkie przejazdy z centrum Sigiriya do hotelu 800 LKR.
O pociągu napisałam całkiem osobny artykuł, który możecie znaleźć TU 🙂
Jedzenie
Szczerze mówiąc jedzenie na Sri Lance nas nie powaliło. Bardzo często jedliśmy te same lub podobne do siebie dania. Dzieci jadły w kółko nudle z kurczakiem i warzywami (z których wybierali cebulę), my kottu (czyli posiekane placki rotti smażone z warzywami i jajkiem/ kurczakiem/ krewetkami). Innym tradycyjnym daniem, które jedliśmy kilka razy na Sri Lance jest rice and curry. Zazwyczaj oznacza to, że do ryżu dostaniemy kilka małych miseczek z różnymi duszonymi warzywami w sosie curry. Dwa razy dostałam coś co przypominało polską botwinkę 🙂 Poza tym w ramach rice and curry zawsze dostaniemy dhal, czyli duszoną soczewicę. Adaś na koniec zasmakował też w rotti na słodko z czekoladą i bananami.
Poza tradycyjnym lankijskim jedzeniem zdarzyło się nam jeść burgery (gdybyście byli przypadkiem przejazdem w Mahiyangana, to koniecznie zajrzyjcie do „Cafe d”), pizzę w hotelu w Nilaveli oraz pyszne hinduskie w Kandy (ale mega ostre i nie dla dzieci). No ale zachwytów kulinarnych nie było.
Na szczęście jedzenie na Sri Lance jest na prawdę tanie. W mniejszych knajpkach w Sigiriya czy Ella porcja nudli, smażonego ryżu bądź kottu z kurczakiem i warzywami to zazwyczaj koszt 700-1000 LKR. Rice & cury kosztuje 1000-1500 LKR. Świeże soki owocowe oraz lassi (napój na bazie jogurtu i owoców) to koszt 500-600 LKR. Oczywiście zdarzały się miejsca, gdzie jedzenie było droższe, ale do cen europejskich daleko 🙂
Jeszcze oczywiście muszę wspomnieć o owocach. Bo owoce na Sri Lance są świeże, tanie i pyszne. Mango, ananasy, papaja, malutkie banany, arbuzy – oto czym bardzo chętnie się żywiliśmy. Szczególnie w Nilaveli, gdzie mieliśmy kuchnię i mogliśmy robić własne świeże soki owocowe. Pycha!
Na koniec ważna informacja. W małych knajpkach w Sigiriya oraz Nilaveli jedzenie było zawsze przygotowywane na świeżo wg naszego zamówienia. Oznacza to, że nie raz zdarzyło się nam czekać na jedzenie ponad godzinę. Ostrzegamy, bo szczególnie z dziećmi albo kiedy mamy napięty grafik zwiedzania, to może być problem. Rozwiązaniem, którego nauczyliśmy się po kilku dniach jest wcześniejsze zamawianie stolika oraz jedzenia przez whatsappa. Albo zabranie ze sobą talii kart bądź innej gry i spokojne czekanie 🙂
Trasa naszej podróży wyglądała następująco:
- Sigiriya i okolie
- Nilaveli
- W drodze z Nilaveli do Ella: świątynia Mahiyangana Raja Maha Viharaya
- Ella (wszystkie szczegóły w TYM poście):
- Little Adam’s Peak
- Flying Ravana Mega Zipline
- Nine Arches Bridge
- Fabryka herbaty Uva Halpewatte
- wodospad Ravanna
- Ella Rock
- Pociąg z Ella do Kandy. Opis TU.
- Kandy (szczegóły TUTAJ):
- Królewski Ogród Botaniczny Peradeniya
- Świątynia Zęba Buddy
- Ambuluwawa
Co nam się najbardziej podobało?
- Jak już wcześniej wspominałam dla mnie i Tomka absolutnym hitem podróży na Sri Lankę był przejazd pociągiem pomiędzy Ella a Kandy.
- Dzieciom najbardziej podobało się safari w Parku Narodowym Minneriya (ale nie same słonie tylko jazda jeepem) oraz oczywiście pobyt nad oceanem i kąpanie się w basenie.
- Poza tym Ella i okolice wraz z polami herbaty były magiczne, a wspinaczka na Little Adam’s Peak czy Ella Rock były bardzo satysfakcjonujące.
- Wejście na obie skały w Sigiriya. Na Lion Rock warto wejść ze względu na wybudowane na szczycie miasto, a na Pidurangala ze względu na widok na tą pierwszą skałę
A co nas nie powaliło?
- Jak wiecie z poprzednich wpisów Kandy wg nas można sobie darować.
- Ja osobiście żałuję, że nie pojechaliśmy zobaczyć innych, bardziej dzikich wodospadów w okolicy Ella.
- Jedzenie. Jak już wspomniałam, nie porwało nas niestety. Lankijskie jedzenie nie ma porównania z tajskim czy balijskim. W sumie cały czas jedliśmy bardzo podobne dania i chwilowo nie możemy patrzeć na nudle i dhal 🙂