Asturia – plaże, góry i cydr
Asturia to już ostatni region, który odwiedziliśmy podczas tegorocznych wakacji w Hiszpanii. Spędziliśmy tam 5 pełnych dni (6 nocy) i w międzyczasie zrobiliśmy też wycieczkę do Galicji zobaczyć słynną plażę Katedr, ale to już w osobnym poście. Tak jak w poprzednich regionach była mieszanka miasta, plaż i przyrody. Tutaj też wybraliśmy się w góry do PN Picos de Europa. Nocowaliśmy w miejscowości Soto de Cangas, w hotelu La Trapa, którego Wam nie polecimy. Wybraliśmy go głównie ze względu na basen, z którego wynikowo nie korzystaliśmy w ogóle. No, ale w hotelu głównie śpimy, a nie spędzamy czas, więc skupmy się na tym co ciekawego można zobaczyć w Asturii.
PLAYA DE CUEVAS DEL MAR
Pierwszego dnia w Asturii zrobiliśmy sobie dzień plażowy. Rano dotarliśmy na Playa de Cuevas del Mar, czyli na plażę Morskich Jaskiń. Płatny parking (3 EUR za dzień) znajduje się ok 200m przed wejściem na plażę, a w drodze na nią będziemy mieli okazję przejść poniższym tunelem wykutym w skale. Plaża jak wszystkie inne w regionie bardzo zmienia swoje oblicze zależnie od wysokości pływów. My spędziliśmy tam jedynie 2 godziny, a i tak musieliśmy uciekać z naszej miejscówki, bo woda nas zalewała. Z resztą sami zobaczcie na zdjęciach poniżej. Przy plaży jest bar, toalety i prysznice. Ogólnie bardzo przyjemna plaża.




PLAYA DE GULPIYURI
Tego samego dnia popołudniu chcieliśmy odwiedzić jeszcze drugą plażę w okolicy, ale bardzo specjalną, bo śródlądową. Playa de Gulpiyuri to tzw. lej krasowy, czyli taka dziura w ziemi, która wypełnia się wodą. Plaża pojawia się jedynie podczas przypływu, kiedy morska woda dostaje się na nią poprzez liczne podziemne tunele skalne. Podobno to najkrótsza plaża na świecie. Żeby mieć możliwość kąpieli na tej plaży musimy tam oczywiście przyjechać przy wysokim poziomie wody, a to można sprawdzić TU. Szczerze mówiąc obawialiśmy się, że będzie tam tłum i nie uda nam się zaparkować, ale zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni, bo chwilami na plaży było nawet pustawo. My zaparkowaliśmy przy drodze niedaleko baru Gulpiyuri Green Bar i stamtąd mieliśmy ok 500 m spaceru na plażę. Trochę dalej jest płatny parking (3 EUR za dzień, 800 m od plaży). Odradzamy parkowanie na lewo od baru, gdyż wszystkie auta dostały tam mandaty! Przy plaży nie ma niestety toalet ani prysznicy.


CANGAS DE ONIS
Biorąc pod uwagę, że Soto de Cangas, gdzie nocowaliśmy to na prawdę mała wioska, codziennie wieczorem wybieraliśmy się na kolację i zakupy do pobliskiego Cangas de Onis. Szczerze mówiąc tutaj też po raz kolejny wydawało nam się, że to będzie ciche i puste miejsce, a jest to tętniące życiem miasteczko z masą turystów. Cangas de Onis słynie na pewno ze średniowiecznego kamiennego mostu nad rzeką Sella. W okolicy znajduje się bardzo dużo firm organizujących spływy kajakowe na tej rzece, a dla wielu osób jest to też punkt startowy do PN Picos de Europa, a szczególnie do Jezior Covadonga.


GIJON
Gijon to największe miasto w Asturii, które szczerze mówiąc nas nie porwało. Generalnie nie wyróżnia się niczym specjalnym, takie zwykłe miasto do mieszkania, niekoniecznie dla turystów. Może przy lepszej pogodzie mielibyśmy inne wrażenia.
W Gijon zrobiliśmy sobie spacer po centrum, po Cimavilla, czyli lokalnej starówce, wspięliśmy się na Cerro de Sta Catalina, czyli park na wzgórzu. gdzie znajdują się pozostałości po wojskowych budowlach. Zjedliśmy lancz i zrobiliśmy trochę zakupów (m.in. ubrania, które leżą dalej w zagubionej walizce).




MUSEO DE LA SIDRA DE ASTURIAS
W drodze powrotnej z Gijon zatrzymaliśmy się w Muzeum Cydru. Początkowo dzieci oponowały, a później jak widzicie okazało się, że było całkiem fajnie. Muzeum jest malutkie i wszystkie tablice są po hiszpańsku. Do końca nie wiemy czy wszyscy turyści są po muzeum oprowadzani przez przewodnika, czy tylko nam zrobiono taką przysługę, żebyśmy coś zrozumieli. W każdym razie bardzo miła dziewczyna opowiadała nam o historii i tradycyjnej produkcji cydru. Było też oczywiście testowanie oraz nauka nalewania cydru, która na prawdę jest sztuką. Asturyjski cydr smakuje inaczej niż te znane nam np w Szwecji. Do szklanek nalewamy tylko małą ilość, którą od razu trzeba wypić zanim straci gaz. Właśnie dla tych bąbelków nalewa się go tradycyjne z wysoka albo ze specjalnych kraników pod ciśnieniem. Mimo, że „sidra”, bo tak nazywa się cydr w Hiszpanii, jest znany, produkowany i pity w całej północnej części kraju, tylko w Asturii nalewa się go w ten specjalny sposób. Żeby było ciekawiej, w dużej mierze asturyjski cydr jest produkowany z polskich jabłek 🙂
Muzeum jest płatne 5 EUR za dorosłych i 3 EUR za dzieci.


BUFONES DE PRIA
Słowo Bufones oznacza po polsku otwory wydmuchowe, czyli otwory w skałach przez które podczas wysokiego przypływu i w wyniku uderzenia fal, wylatuje woda. Muszę przyznać, że tutaj nie doczytałam, że Bufones de Pria, to jedno z tych miejsc, które należy odwiedzić przy wysokim poziomie wody. My byliśmy przy niskim, więc niestety nie udało nam się zobaczyć wodnych fontann.
Żeby dotrzeć na miejsce najlepiej zaparkować na darmowym parkingu przy wjeździe do miejscowości Llames. Stamtąd czeka nas ponad kilometrowy spacer do samych Bufones, a potem kolejne 600-700 m, żeby dotrzeć do Formación de Las Grallas, czyli największej dziury wypełnionej wodą. Cały teren na wybrzeżu jest porośnięty wrzosami oraz bardzo wysokimi paprociami, w których wg Adama i Gabi na pewno mieszkają dinozaury.




PLAYADE GUADAMIA
W planie tego dnia miałam całkiem inną plażę, ale idąc w stronę Bufones de Pria okryliśmy plażę Guadamia i postanowiliśmy już na niej zostać. To kolejna bardzo ciekawa plaża, bo leżąca w ujściu rzeki Aguadamia. Przy niskim stanie wody możemy prawie suchą nogą dość ok 500 m stronę otwartego morza. A kiedy idzie przypływ woda zbliża się do nas w zabójczym tempie i plaża prawie całkiem znika! Przy plaży jest prysznic, ale nie ma toalet. My skorzystaliśmy w barze w „centrum” Llames kupując lody i napoje.




PLAYA SILENCIO
Playa Silencio położona jest na zachód od Gijon i odwiedziliśmy ją wracając z Galicji i plaży Katedr. Warto zaznaczyć, że jest to plaża kamienista, o czym jakoś totalnie nie doczytałam. Płatny parking (tradycyjne 3 EUR) jest oddalony o ok 750 m od schodów prowadzących na plażę. Więc powrót był ciężki, bo schody i spacer pod górkę. Widzieliśmy, że wiele osób parkowało samochody przy drodze przy samym zejściu na plażę, ale ilość miejsc jest ograniczona. Przy plaży nie ma toalet ani pryszniców. Są za to piękne widoki, więc wybór zostawiam Wam!


PARK NARODOWY PICOS DE EUROPA
Jeziora Covadonga to chyba najpopularniejsze miejsce w Parku Picos de Europa. Jest łatwo dostępne i szlaki nie są bardzo wymagające. My wybraliśmy się tam na 6 km trekking, który opiszę Wam w osobnym poście, bo zbyt dużo informacji praktycznych mi się uzbierało 🙂

Asturia niestety nie powaliła nas kulinarnie. Wszędzie mięso, fasola i ośmiornica. Do tego słynny cachopo, czyli ogromny kotlet tradycyjnie nadziewany serem kozim i suszoną szynką. Nie raz można też zamówić ze zwykłym serem i gotowaną szynką, ale trzeba konkretnie poprosić. My niestety się nie dogadaliśmy i Tomek zjadał porcję mięsa planowaną dla 3 osób, gdyż dzieci odmówiły jedzenia… Tak więc wynikowo ostatnie 2 dni żywiliśmy się we włoskiej restauracji (bardzo dobrej notabene).