Benalmadena, 5-7 maja 2017
Nareszcie udało mam się wyjechać do słońca! Tęskniliśmy bardzo.
Na pierwsze krótkie, letnie wakacje z dwójka dzieci wybraliśmy słoneczna Hiszpanie. W maju upałów, ani turystów jeszcze nie ma, wiec dla nas idealnie. Co prawda wyjazd jest trochę nietypowy dla nas, bo stacjonarny, ale dopiero sprawdzamy jak Adaś reaguje na podróże, wiec staramy się nie szaleć.
Piątek przed wyjazdem był dosyć stresujący, Gabrysia jeszcze miała gimnastykę popołudniu, a ja zdałam sobie sprawę, ze Adaś nie ma letniego nakrycia głowy i organizowałam coś na ostatnia chwile. Potem spóźniliśmy się na autobus, pociąg był opóźniony, na lotnisku kolejka do check in, 2 kg nadbagażu (na szczęście się nad nami ulitowali), ale udało się wsiąść do samolotu i to nie w ostatniej chwili 🙂 Lot jak lot z 2 dzieci. Adaś to na pewno nie Gabrysia, która w jego wieku zasypiała już przy starcie. Na szczęście 2 godzinki przespał, Gabrysia z reszta tez. Potem taksówka do hotelu, gdzie okazało się, ze mimo wysyłania ekstra maili w tej sprawie, łóżeczka niemowlęcego w pokoju nie ma, ale zaraz szybko donieśli. Ok 1 w nocy udało się nam się uśpić oboje dzieci w ich łóżkach. Tyle, ze o 2 w nocy Adaś postanowił sobie pokrzyczeć. Powód nieznany, czas krzyku pól godziny. Tak wiec początek nienajlepszy, ale przecież jesteśmy w Hiszpanii, jest ciepło, słońce świeci, jest sangria, nie można narzekać.
W sobotę rano ruszyliśmy na poznawanie okolicy. Byliśmy chwilę na plaży, spacerowaliśmy promenada pełna starszych Brytyjczyków, poszukiwaliśmy pampersów dla Adasia (i nie udało nam się ich znaleźć, musieliśmy kupić pieluszki innej marki!), zjedliśmy obiad w słońcu (Gabrysia zajadała się kalmarami, a my rybkami), spaliliśmy sobie ramiona na czerwono, Gabrysia zaprzyjaźniła się z polskim chłopcem na basenie, zjedliśmy pyszne lody i zmęczeni wróciliśmy do pokoju.
Większość niedzieli spędziliśmy w Parque La Paloma. Jest to piękny, sporych rozmiarów park. Są oczywiście place zabaw, osiołki, muflony, pawie, kaczki, masa kur i kogutów, żółwie wodne, ogród z kaktusami, z bambusami, palmy, jeziorka… W każdym razie jest co robić. Nam zupełnie przez przypadek udało się być świadkami składania jajek przez panią żółwiową! Początkowo myślałam, ze żółw utknął w dziurze i nie może wyjść, ale potem się zorientowaliśmy, ze on ta dziurę kopał, złożył jajka i zakopał. Na naszych oczach. Niesamowite! Poza tym mieliśmy pikniki pod palmami, a nasza mała małpka Gabrysia wspinała się na drzewa. Adaś częściowo spał, częściowo rozglądał się dookoła ze swojej nowej perspektywy wózka spacerowego i oczywiście brał udział w pikniku wierzgając wesoło nóżkami na trawie.
Z parku poszliśmy w stronę centrum Benalmadeny, gdzie zaopatrzyliśmy się w ciastka w lokalnej piekarni oraz zjedliśmy pyszne tapas (dziś Gabrysia oprócz obowiązkowych frytek zajadała się krokietami, a my mieliśmy jeszcze paprykę z krewetkami, szpinak z ciecierzyca i mini burgery z tuńczyka). Popołudniu była przerwa na film i drzemkę w hotelu i wieczorem jeszcze spacer promenada w stronę pałacu Bil Bil.
1 Odpowiedź
[…] Park la Paloma (bardzo fajny miejski park, który odwiedziliśmy kilka razy). Więcej tutaj. […]