Benalmadena (Hiszpania) z dziećmi – info praktyczne
Benalmadena to niewielka bardzo turystyczna miejscowość na zachód od Malagi. W maju większość turystów to emeryci z UK, ale biorąc pod uwagę ilość atrakcji dla dzieci zakładamy, że w sezonie jest tam również masa rodzin z dziećmi. A co takiego ma do zaoferowania Benalmadena?
- Selwo Marina Delfinarium (delfiny, lwy morskie, małpki, flamingi, papugi i inne). Więcej tutaj.
- Teleferico de Benalmadena, czyli kolejka gondolowa na szczyt góry Calomorro, a na szczycie m.in. pokazy ptaków drapieżnych. Więcej tutaj.
- Castillo de Colomares (uroczy pałac/zamek z pięknym widokiem, gdzie każde dziecko poczuje się jak w bajce). O naszej wizycie w Castillo poczytacie tutaj.
- Akwarium Sea Life (propozycja na brzydka pogodę: rekiny, płaszczki, piranie, meduzy, a na koniec para przesłodkich wydr). Więcej tutaj.
- Park la Paloma (bardzo fajny miejski park, który odwiedziliśmy kilka razy). Więcej tutaj.
- Plaże oczywiście 🙂
oraz inne, których nam nie udało się (raczej z braku chęci niż czasu) zobaczyć:
- Tivoli (wesołe miasteczko w Benalmadena)
- Mariposo de Benalmadena (park z motylami)
- Park krokodyli w pobliskim Torremolinos
- Aqualand w Torremolinos
Na większość atrakcji warto kupić bilety z wyprzedzeniem przez internet, można zaoszczędzić kilka euro. Często też można znaleźć np w barach ulotki/kupony, które dają nam zniżkę do danych miejsc.
Co innego warto wiedzieć jadąc z (małymi) dziećmi do Benalmadena?
Że są okropne krawężniki wysokie na 10 cm i często nie są obniżane przy przejściach dla pieszych, więc pchanie wózka wymaga nie raz sporej wprawy i manewrowania. Poza tym plaża i deptak położone są dużo niżej niż reszta miejscowości, więc żeby się tam dostać trzeba zejść po schodach. Jest tylko kilka miejsc, gdzie da się zjechać wózkiem, ale generalnie trzeba się liczyć z jego znoszeniem po schodach…
Nie wiem czy w całej Hiszpanii, ale w Benalmadena kupienie pieluszek marki Pampers okazało się dosyć problematyczne. Udało się nam je znaleźć w jednym sklepie w cenie 12 € za 20 sztuk. Tak więc lepiej już kupić ich lokalne marki, wcale nie gorsze. Poza tym ciężko znaleźć miejsce z przewijakiem. Tzn owszem w delfinarium, akwarium itp były przewijaki, ale w restauracjach już nie bardzo (był tylko w jednej, w której byliśmy).
Co mnie dziwi w Hiszpanii (zaobserwowane już wcześniej), to to, że mimo, że dzieci są wszechobecne w restauracjach nawet do późnych godzin, to prawie za każdym razem musieliśmy się prosić o talerz i sztućce dla Gabrysi. Rozumiem, że zamawiamy 2 dania, ale czy kelner myśli, że dziecko nie je? Albo że będę je karmić z mojego talerza? W końcu to już nie niemowlę. Choć oczywiście krokiety można bezproblemowo chwycić łapką i zajadać szarżując wokół stolika 🙂