Bruksela z dziećmi, 1 – 5 stycznia 2020

Po raz kolejny zawitaliśmy do Brukseli zimą. Nie jest to może najlepsza pora roku na zwiedzanie europejskich miast, ale mieliśmy co najmniej dwa powody, żeby Nowy Rok przywitać akurat tam. W Brukseli mieszkają nasi przyjaciele i towarzysze podróży Emilka i Tomek z Oskarem i Konradem. Niestety na ostatnie wakacje w Omanie pojechaliśmy sami. Emilka jest w ciąży i omańskie upały nieco ja przeraziły. Jako, że pewnie nieprędko znowu pojedziemy gdzieś razem na wakacje, pomyśleliśmy, że fajnie by było ich odwiedzić. Dodatkowo Tomek dosyć często bywa ostatnio służbowo w okolicach Brukseli i jego pobyt w tamtejszym biurze na początku roku był bardzo pożądany. Poza tym, podczas naszej pierwszej wizyty w Brukseli w 2013 roku, Gabrysia była jeszcze malutka i nie zwiedzaliśmy miasta pod kątem atrakcji dla dzieci. Tak więc, mieliśmy zamiar upiec 3 pieczenie na jednym ogniu. A co z tego wyszło?
Niestety, ale koniec 2019 nie był dla nas łaskawy. Jeszcze w Polsce złapaliśmy jakieś wirusy i chorowaliśmy wszyscy na zmianę na wszystko po kolei (przeziębienie, grypa, problemy z żołądkiem, co koloru, do wyboru). Kilka dni, które spędziliśmy w domu miedzy Świętami, a Nowym Rokiem, poświęciliśmy na leczenie się, aby 31 grudnia wsiąść w samolot i polecieć do Brukseli. Niestety, na miejscu, też nie było nam dane cieszyć się na maxa z podróży, bo wirusy uparcie nie dawały nam spokoju. Ale, żeby nie było aż tak negatywnie, na szczęście udało się nam przeznaczyć 3 dni na zwiedzanie i szukanie atrakcji dla dzieci.

1 stycznia, Park van Tervuren

Jak się łatwo domyślić, pierwszy dzień Nowego Roku rozpoczęliśmy dosyć późno po szalonej nocy sylwestrowej. Jako, że pogoda była piękna, wybraliśmy się na spacer do Parku van Tervuren. W Parku znajduje się piękny pałac, w którym mieści się Muzeum Afrykańskie. Nam udało się znaleźć plac zabaw, gdzie dzieci utknęły na dłuższą chwile.

2 stycznia, Autoworld i Jarmark Świąteczny

2 i 3 stycznia Tomek miał pracować, a ja z dziećmi dzielnie zwiedzać muzea w Brukseli. Niestety choroby pokrzyżowały nam plany i na zwiedzanie ruszyła jako reprezentantka naszej rodziny, Gabrysia wraz z Oskarem i Tomkiem J. Na pierwszy ogień wybrali Autoworld, czyli Muzeum Motoryzacji i ogromna wystawę samochodów. Chyba niestety nie zakochali się w samochodach, bo wrócili bardzo szybko ze stwierdzeniem, że było nudno. Ja ocenić niestety nie mogę, ale fakt, że do samochodów nie można wsiadać, pewnie zrobił swoje. Obecnie w Autoworld można też podziwiać tymczasową wystawę „So British” , która chyba całkiem podobała się dzieciom.

Info praktyczne: dorośli 12€, dzieci powyżej 5 lat 5€ (chociaż widzę, że chyba już ceny od 2020 poszły w gore…)

Wieczorem opuściliśmy dom naszych znajomych i przenieśliśmy się do mieszkania w centrum przy samym placu św. Katarzyny, na którym był Jarmark Świąteczny. Tak więc, oczywiste było, że koniecznie musimy się na niego wybrać! Były obowiązkowe belgijskie frytki z sosami, gofry z czekoladą i przejażdżka fantastyczną karuzelą. Chyba nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji spacerować zimą po zmroku z dziećmi. Ale Jarmarku Świątecznego pod samym nosem, nie mogliśmy opuścić 🙂 Było bardzo smacznie i bardzo klimatycznie.

3 stycznia, Trainworld

Jako, że Adaś poczuł się znacznie lepiej, wybraliśmy się do Muzeum Pociągów. Muzeum znajduje się zaraz przy stacji kolejowej Schaarbeek i my dojechaliśmy tam bardzo łatwo tramwajem 92. Tutaj już na szczęście dzieciom się bardzo podobało! Wielkie i stare lokomotywy, wagony starsze i nowsze, a na dodatek do prawie wszystkich można wchodzić! Super! Adaś, który uwielbia pociągi był zachwycony, a Gabrysia bardzo chętnie wkręciła się w szukanie ukrytych w różnych salach walizek, w których były zadania do zrobienia. Poza tym spędziliśmy dłuższą chwilę na rysowaniu. Obecnie w Trainworld można podziwiać wystawę malarstwa Paula Delvaux, z którego obrazami są związane zagadki i zajęcia plastyczne dla dzieci. Bardzo ciekawe. Ah, i najważniejsze: symulator jazdy pociągiem. Każdy z nas może na kilka minut zamienić się w motorniczego i pokierować nowoczesnym pociągiem 🙂
Przy wejściu do muzeum znajduje się bardzo fajna restauracja RN Express. Adaś nie miał apetytu, ale Gabrysia potwierdza, że tradycyjny belgijskie 'la bouette’, czyli duży pulpet z sosem pomidorowym, był pyszny.

Info praktyczne: dorośli 12€, dzieci powyżej 6 lat 9€

4 stycznia, Muzeum Historii Naturalnej

Nareszcie sobota, więc Tomek nie pojechał do biura, tylko z nami do kolejnego muzeum. Tym razem padło na Dinozaury! Jako, że Adaś kocha dinozaury, myśleliśmy, że będzie zachwycony. Niestety, okazjo się, że dinozaury są straszne i Adaś się bał…. byłam trochę w szoku, bo miałam nadzieję, że będzie mu się bardzo podobać, ale on chyba wkroczył w okres różnych lęków. Niemniej, Gabrysi się bardzo podobało. W Muzeum jest bardzo dużo modeli dinozaurów, w tym 30 prawdziwych szkieletów (reszta to odlewy z gipsu) iguanodonów znalezionych w kopalni w Bernissart w Belgii pod koniec XIX wieku. Oprócz tego, mamy wystawę poświęconą mosasaurom, czyli morskim potworom, galerię ukazującą historię gatunku ludzkiego (można zobaczyć jakich rozmiarów byli nasi przodkowie i jaka jest pojemność mózgu ludzkiego, a jaka goryla), wystawę związaną z ewolucja (i krotki animowany film o ewolucji) oraz sale z przeróżnymi minerałami i kryształami. Aktualnie można też odwiedzić tymczasową wystawę o Antarktydzie, która my ominęliśmy. W Muzeum spędziliśmy ponad 4 godziny, więc na prawdę warto.

Info praktyczne: dorośli 7€ (+Antarktyda 9,5€), dzieci powyżej 6 lat 4,5€ (7€). Na miejscu jest cafeteria serwująca kanapki, paje, ciastka, proste dania z makaronu i zupy.

Z Muzeum do centrum wróciliśmy spacerem (ok 3 km). Gabrysia dopiero w połowie drogi zorientowała się, że nie idziemy na stację metra 🙂 Przeszliśmy przez Park Brukselski, Plac Brukselski, podziwialiśmy piękny zegar na jednym z domów oraz świetlną instalacje. Na koniec nasza trasa prowadziła przez Wielki Plac, gdzie podziwialiśmy wielką choinkę i stajenkę.

Na koniec dnia trafiliśmy na drugą fantastyczną karuzelę na jarmarku świątecznym oraz świetlne show na kościele św. Katarzyny.

5 stycznia, Atomium, Mini Europa, Park Laeken oraz Muzeum Komiksów

W nasz ostatni dzień w Brukseli postanowiliśmy darować sobie kolejne muzea (chociaż jeszcze kilka ciekawych na pewno by się znalazło) i pojechaliśmy do Parku Leaken, zobaczyć symbol Brukseli, czyli Atomium. Do Atomium można oczywiście wejść za opłatą i wjechać na samą górę, aby podziwiać panoramę miasta, ale poza mną i Adasiem, nie było chętnych. Poszliśmy więc do parku miniatur Mini Europa. Generalnie nie jest to nasz ulubiony typ rozrywki, ale Gabrysia nalegała i wynikowo uznała, że to najfajniejsze co widzieliśmy w Brukseli. Bardzo się jej podobały miniatury różnych znanych budowli, ruchome instalacje oraz to, że przy każdym kraju można było wysłuchać jego hymnu. Jedyne niezadowolenie wynikało z dosyć kiepskiej reprezentacji Polski (fontanna Neptuna z Gdańska – serio nie ma nic ciekawszego w Polsce?) oraz Szwecji (ratusz w Sztokholmie, a nie jak Gabrysia chciała, Turning Torso). Park Miniatur, jak to Park Miniatur, szału nie było, ale prawie 2 godziny chodziliśmy oglądając małe budowle.

Po szybkim lanczu w parkowym barze (był to ostatni dzień sezonu, więc był bardzo niewielki wybór jedzenia), poszliśmy na dalszy spacer Parkiem Leaken w kierunku Chińskiego Pałacu i Japońskiej Wieży. Jeszcze kilka lat temu znajdowało się tam muzeum, a teraz pałac wieje pustką i zapomnieniem. Niemniej jest to bardzo ciekawa budowla ukazująca zainteresowanie architekturą wschodu na początku XX wieku.

Po kilku godzinach spacerowania wróciliśmy do naszego mieszkania, a Tomek wyruszył jeszcze do Muzeum Komiksów. Bardzo zależało mu na jego zwiedzeniu, a uznaliśmy, że chyba nikogo poza nim nie będzie ono bardzo interesować. Zostałam więc z dziećmi i karmiłam je wszystkim co mieliśmy w lodówce, żeby wieczorem spokojnie pójść do lepszej restauracji na kolację i nie martwic się tym, co dzieci będą jeść 🙂
W niedzielę spora ilość restauracji jest zamknięta, ale pobliska Grimbergen Cafe na szczęście była otwarta i serwowała pyszne vol-au-vent, belgijskie krokiety, małże z frytkami i gofry dla dzieci.

Oprócz odwiedzonych przez nas miejsc rozważaliśmy również wizytę w: Królewskim Muzeum Armii (Musée royal de l’armée et de l’histoire militaire), Muzeum Zabawek oraz Muzeum Czekolady.

Czy Bruksela z dziećmi to dobry pomysł? Może nie porwała nas aż tak jak Wiedeń, ale zapewne jest tam wiele atrakcji dla większych i mniejszych dzieci, a my mimo chorób, spędziliśmy tam kilka bardzo fajnych dni.

Możesz również polubić…