Dzień 13, Nusa Dua, 27 września
Dzisiejszy dzień miał nam znowu upłynąć na lenistwie. W związku z tym Tomek i Gabrysia o 7.30 rano byli już w basenie 🙂 Tomek chciał się chwilę przepłynąć przed śniadaniem, a Gabcia wydreptała w piżamie za nim i wola, ze ona też chce do basenu. No to hop!
Po śniadaniu (które tutaj też jest do wyboru z indonezyjskiego, amerykańskiego i europejskiego, ale jest tego tona…) powrót na basen i lenistwo do południa. Potem baja, kanapka i sjesta na tarasie. Jak miło….
Po południu poszliśmy na spacer na plażę, która po odpływie jest idealnym miejscem na szukanie muszelek, krabów i innych żyjątek.
No i najważniejsze. Jutro zaplanowaliśmy pojechać do Bali Safari and Marine Park. Więc trzeba kupić bilety i załatwić transport. I to okazało się bardzo trudne. Każdy mówi nam co innego. Strona internetowa swoje, u nas w hotelu swoje, a w biurze turystycznym naprzeciwko jeszcze co innego. Na moje pytania nikt nie umie odpowiedzieć (albo po prostu ich nie rozumie). Jeszcze przed wyjazdem na wakacje sprawdziłam jaki pakiet chcemy kupić i że taki można tylko w hotelu albo agencji. U nas w hotelu nic nie wiedzą, wiec idziemy naprzeciwko. Tam maja bilety, nie ma problemu. Ale jest problem z transportem. Bo Park oferuje darmowe przewozy, ale tylko raz dziennie i to dosyć późno (dojazd do parku ok 10, a otwierają o 8.30/9.00). To my mówimy, że chcemy tam być wcześniej, zaraz po otwarciu i że znajdziemy sami kierowcę (pani kompletnie nie rozumie dlaczego chcemy tam być o 9.00 skoro pierwszy pokaz zwierząt jest o 10, ale akwarium można zobaczyć wcześniej, prawda?). Kierowca drogi, więc wymyśliliśmy, że rano kierowca, a po południu parkowy autobus, ale tak się nie da. Albo wszystko albo nic. No to nic. Kłócimy się z Tomkiem i dzwonimy do kierowcy. A on mówi, że skoro już kupiliśmy bilety to on nas nie zawiezie (bo jak kupimy bilety przez niego to on ma jakiś układ z Parkiem i dostaje tam obiad czekając na nas cały dzień). Czyli zostajemy bez wyjścia. Tak po prostu taksówki w jedną, a potem w drugą stronę się nie da załatwić za bardzo (albo za drogo). No i niestety pojedziemy tym autobusem. Mnie to bardzo zniechęca, bo Park zamykają już o 17, a my z Gabcią stracimy pewnie ze 3 godz na obiad, spanie i inne ceregiele, czyli mamy tylko 4 godz na safari, jazdę na słoniu, akwarium, pokazy zwierząt, karuzele i zjeżdżalnie do wody. Powodzenia….
Wieczorem jeszcze kolacja. Jedzenie dobre, ceny niskie, ale obsługa tragedia. Kelner przyniósł Tomkowi dwa dania należące do kogoś innego zanim przyniósł to co trzeba. Ja i Gabrysia już skończyłyśmy jeść w tym czasie. Poza tym poprosiłam o pól porcji spaghetti dla Gabrysi i spodziewałam się tez połowy ceny. Tutaj też kelner miał inne zdanie niż ja.
Miejmy nadzieje, że jutrzejszy dzień przyniesie dużo radości Gabrysi i zatrze złe wspomnienia związane z organizacja.