Dzień 16, Granada – Alhambra, 13 września 2015
Niedzielę spędziliśmy na wycieczce do Granady i słynnej Alhambry, czyli zespołu pałacowego pochodzącego z czasów panowania Arabów na Półwyspie Iberyjskim. Oboje z Tomkiem uważamy, że 15€ za wstęp to najlepiej wydane pieniądze podczas naszych wakacji. Alhambra jest przepiękna i absolutnie godna polecenia.Dzień rozpoczęliśmy pobudką o 6 rano, gdyż o 7 chcieliśmy wyjechać. Warto wspomnieć, że o tej porze roku w Analuzji słońce wstaje o 8 rano, więc ruszaliśmy ciemną nocą. Droga do Granady zajęła nam ok 1,5 godz, więc udało nam się zdążyć na wejście do Nasrid Palace na godzinę 9 (godzinę wejścia mieliśmy przydzieloną przy zakupie biletu). Pałac ten jest przepiękny i bardzo podobał się Gabrysi. Jest dużo fontann (w tym słynna Fontanna Lwów), a sklepienia w salach przypominały Gabrysi kryształowe skłonienia pałacu z „Krainy Lodu”. I tak dowiedzieliśmy się od naszego dziecka, że Alhambrę zbudowała Elsa. Jeżeli dzięki takiej wyobraźni przetrwała prawie 4 godzinne zwiedzanie, to nie mamy nic przeciwko!
Po zwierzeniu Pałacu Nasrid przyszła kolej na pałac Carlosa V. Tam już Gabrysia zaczęła marudzić, że nudno, ale udało nam się znaleźć schody, po których na pewno jeździła na rowerze Anna (kolejna bohaterka „Krainy Lodu”) oraz dziedziniec, który Elsa zmieniała w lodowisko. Przy okazji zobaczyliśmy wystawę fotografii, przebiegliśmy Muzeum Sztuk Pięknych oraz Muzeum Alhambry (wszystkie znajdują się właśnie w Pałacu Carosa V). Dalej ruszyliśmy do Alcazabry, czyli najstarszej części Alhambry, które była kiedyś siedzibą wojska. Obecnie to tylko ruiny.
Jako, że przed wejściem do Pałacu Nasrid zostawiliśmy wózek w przechowalni, a teraz chcieliśmy iść na drugą stronę wzgórza zamkowego i nie wracać się w to samo miejsce, odebraliśmy go i ruszyliśmy w stronę Generalife. Była to letnia rezydencja władców Arabskich. Dookoła budynków mieszkalnych znajdują się przepiękne ogrody z labiryntem, rzeczkami i fontannami. Niestety nie udało nam się pozbyć wózka po raz drugi, a spacer z nim po Generalife to było nieporozumienie. Dziwimy się, że nas z nim wpuścili. Schody, schody i schody. I tak, nie wiadomo kiedy, minęły nam prawie 4 godziny. Uznaliśmy, że wystarczy i czas pojechać do centrum Granady na obiad.
Gabrysia zdążyła zasnąć w samochodzie podczas krótkich przejażdżki, ale na hasło obiad, obudziła się i wyskoczyła z samochodu. Ponownie udało nam się znaleźć pyszne tapas (chociaż nie aż takie dobre jak dzień wczesniej w Osunie). Potem przespacerowaliśmy się jeszcze po centrum Granady, zjedliśmy lody i wróciliśmy do samochodu. Cała drogę do Mijas, Gabrysia przespała, a dzień zakończyliśmy na basenie.
Info praktyczne:
Bilety kupiliśmy parę dni wcześniej przez internet i wydrukowaliśmy w jednym z bankomatów banku La Caixa. Przez internet jest trochę drożej, ale chcieliśmy mieć pewność, że nie spędzimy dużo czasu w kolejkach. My zapłaciliśmy 15,20€, a Gabrysia za darmo (do lat 12). Wejście jest możliwe w dwóch przedziałach czasowych 8.30-14.00 oraz 14.00-20.00. Wejście do Pałacu Nasrid (najważniejszego Pałacu) jest ścisłe określone godzinowo na bilecie i trzeba się tego trzymać. Parking zaraz przy wejściu jest płatny, choć kawałek dalej jest chyba za darmo. Nie radzimy brać wózków dziecięcych. Wszędzie są schody albo kostka brukowa, która prawie uniemożliwia pchanie wózka. Wózki można zostawić w przechowalni i pożyczyć nosidełka dla dzieci.