Dzień 18 Gibraltar, 15 września 2015

Ostatni dzień naszych wakacji spędziliśmy w nowym dla Gabrysi kraju, czyli Wiekiej Brytanii 🙂 Tak właściwie to mamy na myśli Gibraltar oczywiście, ale jak by nie było należy on nieustannie do Zjednoczonego Królestwa.
Wyjechaliśmy ok 8 rano i ruszyliśmy w stronę granicy z Gibraltarem. Planowaliśmy jechać płatnymi autostradami, ale po wydaniu kilkunastu euro zjechaliśmy na darmową drogę. Samochód zaparkowaliśmy w miejscowości La Linea, która graniczy z Gibraltarem. Czy była to dobra decyzja, nie wiem sama, ale czytaliśmy na wielu forach, że ludzie tak radzą zrobić, bo da się wtedy zaparkować za darmo. Do granicy mieliśmy ok 10-15 min na nogach. Kontrola paszportowa prawie zerowa i mogliśmy ruszyć w stronę centrum. Ale żeby się tam dostać trzeba przejść przez pas startowy lotniska. Tak, prawdziwy pas startowy. Droga jest zamykana tylko na czas startowania i lądowania samolotów, ale raczej nie dzieje się to zbyt często (nie widzieliśmy dzisiaj, żeby zamykali pas). Do głównej ulicy, czyli Main Street jest jeszcze kawałek na nogach, ale jeżeli ktoś chce może pojechać autobusem z granicy.

My przeszliśmy chyba całą Main Street, żeby dotrzeć do dolnej stacji kolejki gondolowej jadącej na szczyt The Rock, czyli po prostu Skały. Kupiliśmy bilety, które zawierały zarówno przejazd kolejką, jak i wstęp do Nature Reserve, czyli Rezerwatu Naturalnego leżącego na stokach Skały. Skała słynie głównie z pięknych widoków, jak i dziko żyjących tam małp. My do małp mamy spory respekt, więc ograniczyliśmy się do kilku zdjęć i ruszyliśmy w dół w stronę jaskini św. Michała (St Michael’s Cave). Jest to piękna jaskinia z wieloma stalagmitami i stalaktytami. Gabrysi najbardziej podobały się iluminacje, które oświetlały jaskinię wieloma kolorami. Oczywiście dowiedzieliśmy się, że w jaskini mieszka Elsa 🙂 Przy jaskini jest bar, w którym planowaliśmy zjeść lancz, dopóki się nie okazało, że kuchnia nieczynna i są tylko hot dogi. Nakarmiliśmy więc dziecko bułką z parówką, a sami zadowoliliśmy się owocami. Z pełnym brzuszkiem Gabrysia zasnęła w wózku raz dwa, a my ruszyliśmy dalej w dół na drugą stronę Rezerwatu. Droga jest bardzo stroma, ale na szczęście w dół. Największym problemem są samochody. Wiele firm oferuje taksówki na sam szczyt Skały oraz zwiedzanie wszystkich atrakcji Rezerwatu. Tak więc turyści zamiast spacerem, zwiedzają zza szyb samochodów. Z resztą jak pytaliśmy w informacji, czy da się pokonać tą trasę z wózkiem, to pan oświadczył, że to 4 godz i dał nam do zrozumienia, że to absolutnie za daleko 🙂 My jednak podjęliśmy wyzwanie.  Z jaskini do następnego punku wycieczki, czyli Great Siege Tunnels (Tunele wykute w skale przez wojsko brytyjskie) jest 3 km. Tunele zwiedzaliśmy na raty, pierw Tomek , potem ja (tylko część). Chodnik w tunelach jest dosyć stromy, więc cieżko by było z wózkiem. Potem zobaczyliśmy ekspozycję City Under Siege (Miasto w czasach oblężenia), a następnie zeszliśmy jeszcze niżej do Moorish Castle (Zamku Maurów). Tam już postanowiliśmy obudzić Gabrysię co się jej bardzo nie spodobało. Było trochę płaczu, ale w końcu zainteresowała się wielką armatą. Na zamek jednak nie chciała wejść. Są to właściwie ruiny zamku i tylko Tomek został wysłany na ich zwiedzanie.

Tym sposobem przeszliśmy większą część Rezerwatu i postanowiliśmy w końcu coś zjeść. Zeszliśmy po masie schodów (Tomek znosił wózek) na Main Street i tam zjedliśmy obiad w jednej z brytyjskich knajpek (nie obyło się bez Fish and Chips). Potem dalej piechotą ruszyliśmy już w stronę granicy. Do samochodu dotarliśmy po 18, a do domu o 20. Wszyscy baaaardzo zmęczeni. Ale było warto.

Info praktyczne:

Pamietajmy, że Gibraltar, jako że należy do Wielej Brytanii, nie należy do strefy Schengen, a więc trzeba mieć paszporty.

Mają też własną walutę, czyli Funt Gibraltarski (warty tyle co zwykły Funt Brytyjski). Na szczęście prawie wszędzie można płacić w euro (ale kurs jest kiepski) albo kartą oczywiście.

Bilety na kolejkę gondolową: 9£/os, dzieci do lat 4 za darmo. Kolejne 10£ kosztuje bilet do Nature Reserve, który zawiera wstęp do St Michael’s Cave, Great Siege Tunnels, City Under Siege, Moorish Castel oraz 100 Ton Gun (znajduje się na wybrzeżu po drugiej stronie miasta, więc tam nie dotarliśmy).

Na trasie ze szczytu Skały do centrum miasta, nie ma żadnych barów itd. Można coś zjeść jedynie na szczycie, albo przy Jaskini (jeżeli kuchnia działa). Więc radzimy zabrać ze sobą jakiś prowiant. Spokojnie można iść z wózkiem. Jest stromo, ale większość trasy jest z górki. Wchodząc do Jaskini oraz Zamku zostawiliśmy wózek przy kasie.

_MG_1512_MG_1525 _MG_1540 _MG_1544 _MG_1545 _MG_1554 _MG_1565_MG_1584_MG_1601

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Ann RK pisze:

    Teraz żałuję, że nie zdecydowaliśmy się na zajrzenie do jaskini. 🙁 Ale i tak było ciekawie, choć te rozpędzone taksówki i budy strasznie mnie irytowały. Za to widoki były piękne! No i na małpy mogłabym się gapić godzinami. Pocieszne stwory. 😀

    Aha, nie trzeba mieć paszportu. Dowód wystarczy. 🙂

  2. Daria pisze:

    Jaskinia faktycznie piekna, wiec szkoda, ze omineliscie. Na malpy tez sie moge patrzec, ale jednak wole z daleka, albo przez siatke z gwarancja, ze mi nic nie ukradna 🙂 My zostawilismy wozek tylko na chwile i poszlismy robic zdjecia, a jak wrocilismy juz malpa siedziala i szukala czegos do jedzenia 🙂 i nie bardzo chciala sie ruszyc.

Leave a Reply