Dzień 3, Porto, 31 sierpnia 2015

Tak, jak na szczęście przewidzieliśmy, Gabrysia dziś znowu spała dłużej niż w domu. Po obfitym śniadaniu ruszyliśmy wszyscy razem na podbój Porto. Ania i Kuba już wczoraj kupili dwudniowe bilety na turystyczną linię autobusową, którą można objechać całe miasto dookoła. Postanowiliśmy pojechać pierw w stronę plaży, tam pospacerować, a potem ruszyć do centrum. Pogoda rano była niezbyt zachęcaja i już nawet obawialiśmy się deszczu, ale jakoś się udało. Na autobus czekaliśmy chyba pól godziny, ale w końcu przyjechał, kiedy zaczęliśmy tracić wiarę w jego istnienie.

Usadowieni wygodnie w piętrowym autobusie bez dachu ruszyliśmy w zachodnią stronę miasta. Po jakaś 15 minutach dotarliśmy na plażę. Tam wysiedliśmy i udaliśmy się spacerem wzdłuż wybrzeża. Dzieci biegały, zbierały kamyki i bawiły się na placu zabaw. Następnie złapaliśmy ponownie nasz autobus i pojechaliśmy do centrum Porto. Autobus jedzie wzdłuż rzeki Douro i w związku z tym wycieczka oferuje piękne widoki na dolinę rzeki. My niestety widzieliśmy głównie zamgloną i zachmurzoną rzekę. Przejechaliśmy autobusem na drugą stronę rzeki po słynnym moście Luisa I do dzielnicy, w której znajdują się winiarnie najważniejszych producentów Porto. Ledwo wysiedliśmy z autobusu zachwycił nas widok na miasto. Stare, kolorowe kamienice ciągnące się wzdłuż wybrzeża, wieże kościołów wznoszących się na wzgórzach, wszystko bardzo malownicze. W planach mieliśmy testowanie Porto w jednej z winiarni, ale było dopiero południe, więc postanowiliśmy się trochę przespacerować po okolicy. Dzieci bardzo szybko znalazły plac zabaw, który oczywiście trzeba było wypróbować. Po zabawie zjedliśmy lancz (Gabrysia i Mikołaj zajadali mielone kotleciki z dorsza) i po krótkim spacerze udało nam się uśpić dzieci. Był to idealny moment na przyjemność dla dorosłych, czyli Porto. Winiarnię Offley, która chcieliśmy zwiedzić, po przerwie obiadowej otwierają o 14, ale okazało się, że zwiedzanie z przewodnikiem po angielsku jest dopiero o 15.15. Nie bardzo chciało sie nam czekać tyle czasu, więc postanowiliśmy pójść tylko się napić Porto, bez zwiedzania. Ale tam na szczęście rezolutna pani wymyśliła, że możemy pierw się napić, a potem zwiedzać w ramach tego samego biletu. I tak właśnie zrobiliśmy. Jako, że dzieci dalej grzecznie spały, Ania zgłosiła się ja ochotnika i zrezygnowała ze zwiedzania (zwiedzała już podobne miejsce na Maderze) i została ze śpiochami. Podczas zwiedzania dowiedzieliśmy się m.in. że Porto wcale nie jest produkowane w Porto, tylko w górach na wschodzie kraju, gdyż winogrona wymagają bardziej kontynentalnego klimatu. W mieście Porto tylko leżakuje w wielkich beczkach (Tomek chciał kupić jedną) i jest rozlewne do butelek. Bardzo ciekawa wycieczka, nawet dla osób, które się nie interesują winem.

Jak tylko wyszliśmy z winiarni, dzieci się obudziły i mogliśmy ponownie wsiąść do autobusu i wrócić na naszą stronę rzeki, tam gdzie znajduje się centrum miasta. Wysiedliśmy na placu da Liberdade, przy którym znajduje się ratusz, a potem dalej stromymi uliczkami udaliśmy się pod teatr i kościół św. Ildefonsa. Tam była przerwa na rozpływające się lody i zabawę przy fontannie. Następnie poszliśmy w stronę rzeki i weszliśmy tym razem na górną część mostu Luisa I (most ten jest dwupiętrowy: dołem jadą samochody na poziomie rzeki, a górą metro oraz pieszo głównie turyści). Widok z mostu jest fantastyczny. Jako, że pogoda popołudniu była już nieporównywalna do tej porannej, mieliśmy piękną panoramę miasta oraz rzeki.  Po zejściu z mostu, była kolejna przerwa na bieganie i skakanie po murkach przy Katedrze.

Jako, że Ania i Kuba chcieli już wracać do hotelu (było ok 18), a Tomek chciał dalej chodzić, postanowiliśmy sie rozstać w tym momencie. My poszliśmy jeszcze raz w stronę rzeki i wtedy zorientowaliśmy się, że nasz turystyczny autobus już nie jeździ o tej porze i będziemy musieli wracać metrem. Jako, że mieliśmy daleką drogę do hotelu, zjedliśmy jeszcze kolację siedząc na nadbrzeżu rzeki i ruszyliśmy w stronę hotelu dopiero ok 20.30. Dotarcie do hotelu zajęło nam godzine! Gdybyśmy wiedzieli, że metro w Porto jeździ raz na 10 min lub rzadziej (a musieliśmy się przesiąść) oraz, że uda nam sie zgubić w drodze z metra do hotelu, to byśmy poszli na nogach całą trasę. Gabrysia na szczęście nie zasnela cała drogę i padła dopiero w łóżeczku. Co za dzień!

Info praktyczne:

Bilety na niebieską linię autobusową: 10€ za dzień (12€ za 2 dni), dzieci do 4 lat za darmo. Dostaje się słuchawki i przewodnik jest w kilkunastu językach (w tym po polsku)

Metro: jednorazowe bilety 1,20€ plus jednorazowo 0,60€ za karte do doladowywania.

Testowanie Porto w winiarni Offley: są różne opcje w zależności od tego ile rodzajów chcemy spróbować, są też degustacje z czekoladą, serem lub migdałami. Warto sprawdzić wcześniej godziny zwiedzania w danym języku, żeby nie czekać jak my. Za degustację 3 tańszych Porto zapłaciliśmy 4€, a 2 droższych z czekolada 7,50€.

 

 

_MG_9583 _MG_9626 _MG_9627 _MG_9648 _MG_9659 _MG_9666 _MG_9669 _MG_9733 _MG_9734 _MG_9749 _MG_9767 _MG_9778 _MG_9780 IMG_9850

Możesz również polubić…

Leave a Reply