Dzień 5, czyli Chania (26.08)

Chania jest drugim co do wielkości miastem na Krecie i właśnie tam znajduje się lotnisko, gdzie przylecieliśmy kilka dni wcześniej. Miasto jest znane głównie ze swojej weneckiej zabudowy i atrakcyjnego portu.

Spacerowaliśmy w porcie oglądając dziesiątki pamiątek, ale nic nie udało się nam kupić. Potem zagłębiliśmy się w plątaninę uliczek poszukując miejsca, gdzie Gabrysia mogłaby coś zjeść przed snem. Wymyśliliśmy, że może naleśniki byłyby dobrym pomysłem i byliśmy bardzo zadowoleni kiedy udało się nam znaleźć francuską creperie. Niestety Gabrysia zjadła może 2-3 kęsy, a resztę rodzice.
Potem skierowaliśmy się w stronę parku, gdzie planowaliśmy przeczekać największy upał i spanie Gabrysi. Na szczęście zasnęła dość szybko i spała spokojnie przy szumie drzew i śpiewie ptaków.

Kiedy naszedł czas, żebyśmy i my się pożywili, zasiedliśmy w jednej z tawern, do której nawoływał nas Grek mówiący po polsku. Mówił również w kilku innych językach, ale jego znajomość podstaw polskiego robiła wrażenie. Gabrysia ukradła nam może kilka frytek, ale ciastem, które dostaliśmy „za darmo”, nie była już zainteresowana.

Absurdalnie więc, okazało się, że nasze dziecko znosi lepiej całodzienny pobyt w mieście niż zabawę w basenie.

Jednak jej dieta dalej stanowiła dla nas wyzwanie. Gabrysia dalej jadła tylko jogurt z płatkami, owoce, pomidory i wafelki z serkiem kozim.
Spory problem stanowiło też uśpienie Gabrysi wieczorami, bo mimo to, że w dzień nie spała więcej niż godzinę, wieczorem walczyła do 21… Przypuszczaliśmy, że było to spowodowane wysoką temperaturą w pokoju. Klimatyzacja w pokojach była za dodatkową opłatą, więc początkowo z niej zrezygnowaliśmy, ale w tej sytuacji postanowiliśmy ją włączyć. Nie wiem czy pomogło to Gabrysi, ale mi na pewno.

IMG_7287

IMG_7305

IMG_7311

IMG_7324

IMG_7330

Możesz również polubić…

Leave a Reply