Dzień 6 Lizbońskie Zoo, Baixa, 3 września 2015
Dzisiejszy dzień Tomek rozpoczął 10 km biegiem po wzgórzach Lizbony, a po powrocie został powitany gromkim „sto lat” w wykonaniu Gabrysi i Mikołaja. Szczęściarz, kolejne urodziny obchodzi ma naszych wakacjach 🙂
Po śniadaniu ruszyliśmy do lizbońskiego zoo. Atrakcja głownie dla dzieci, ale nam też przydał sie spokojniejszy dzień. Podróż autobusem i metrem przebiegła na szczęście bez niespodzianek. Ale generalnie windy do metra nie raz trzeba się nieźle naszukać. A po schodach z wózkiem nie zawsze jest łatwo. Ledwo wyszliśmy z metra, a Gabrysia znowu sie przewróciła i z rozbitego już kolanka znowu poleciała krew. Teraz już ma plasterki z Kubusiem Puchatkiem na obu kolankach.
Wizytę w zoo rozpoczęliśmy do pokazu delfinów i lwów morskich. Gabrysi się bardzo podobało i cały czas pytała kiedy delfiny bedą skakać. Mikołaj również był zachwycony, ale na koniec już wolał tańczyć w rytm muzyki a nie patrzeć na delfiny. Następnie wsiedliśmy do kolejki gondolowej, która jedzie dookoła całego zoo, a więc można zobaczyć sporą część z innej perspektywy. Szczegolnie dobrze było widać lwy, które większość dnia śpią i nie łatwo je zobaczyć kiedy się stoi przy ogrodzeniu. Generalnie w zoo Lizbońskim jest dużo gatunków zwierząt w tym białe tygrysy i białe nosorożce, które są gatunkami zagrożonymi wyginięciem. Ale jakoś warunki w tym zoo nie do końca wydawały mi się dobre. Hipopotamy i nosorożce miały bardzo małe baseny, w którym woda była brudna, sporo zwierząt spało i nie wyglądało za dobrze. Pogoda była umiarkowana, więc to nie upał je męczył. Być może to tylko moje wrażenie, ale widziałam niejedno zoo, w którym zwierzęta wydawały się szczęśliwsze.
Po odwiedzeniu większości zwierząt w zoo, w tym wielu gatunków małp, żyraf, słoni i niedźwiedzi, wsiedliśmy znowu w metro i pojechaliśmy do centrum do dzielnicy Baixa. Tam zjedliśmy pyszne lody i przespacerowaliśmy się trochę. Do mieszkania wróciliśmy tramwajem nr 25, który co prawda nie jest słynna linią 28, ale też używa starych żółtych wagonów.
Z okazji urodzin, Tomek zażyczył sobie zabrać mnie na kolację, więc Gabrysia została z ciocią i wujkiem 🙂 Kolację jedliśmy w bardzo małej tradycyjnej portugalskiej knajpce (Tomek ja znalazł na Trip Advisor), gdzie akurat dzisiaj można było też posłuchać Fado na żywo. Pycha jedzenie plus muzyka, czego chcieć więcej 🙂
Info praktyczne:
Wstęp do Zoo: 19€ dorośli, 13,50€. Z Lisbon Card mieliśmy 15% zniżki.