Dzień 7, Tramwaj 28, Zamek św. Jerzego, Park Narodów, 4 września 2015
Dziś w końcu postanowiliśmy pozwiedzać trochę więcej samą Lizbonę. Rozpoczęliśmy od przejażdżki tramwajem nr 25 tak, aby przesiąść się na linię nr 28, która jest bardzo rozreklamowana jako jedna z atrakcji Lizbony. Generalnie jazda nią nie różni się niczym od jazdy inną linią obsługiwaną przez stare, drewniane żółte tramwaje. Tyle tylko, że jedzie dosyć stromymi ulicami i dojeżdża w okolice zamku św. Jerzego, gdzie wysiedliśmy. Stamtąd ruszyliśmy stromymi ulicami do zamku. Gabrysia i Mikołaj dzielnie sami maszerowali, bo pchanie ich w wózkach pod górkę było absolutnie niemożliwe. Puste wózki jeszcze jakoś udało się nam dopchać na szczyt wzgórza. Z zamku rozpościera się piękny widok na całe miasto, można wspiąć się na mury oraz zobaczyć wystawę archeologiczną, którą sobie darowaliśmy ze wzgędu na dzieci. Kiedy okazało się, że w zamku nie mieszka ani Zosia ani Elsa i Anna, nadszedł czas, żeby skulać się na dół i zjeść obiad. Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy w stronę metra. Dzieci zasnęły w wózkach raz dwa, a my musieliśmy znosić ich w wózkach po schodach metra.
Metrem pojechaliśmy na drugi koniec miasta do Parku Narodów, czyli dawnych terenów wystawowych Expo ’98. Teren ten przypominał mi generalnie Västra Hamnen w Malmö: nowoczesna architektura, wybrzeże, most w oddali i wiatr! No i jeszcze wieża Vasco da Gama, która przypomina stylem Turning Torso 🙂 Na terenie Parku znajduje się Oceanarium oraz kolejka gondolowa, ale to dziś już nie było w naszym planie. Przespacerowaliśmy się, zjedliśmy deser i wróciliśmy do mieszkania.
Info praktyczne:
Bilety na zamek: dorośli 8,50€ (2€ zniżki z Lisbon Card), nasze dzieci weszły za darmo.
Na większości stacji metra są windy, ale często trudno je znaleźć.
Poruszanie się z wózkiem po Lizbonie nie jest łatwe. Szczególnie takim z małymi kołami. Wszędzie jest kostka brukowa i miasto jest na wzgórzach, więc lepiej jeżeli dziecko może już większe odcinki pokonywać samodzielnie.