Dzień 9,Lizbona – Evora – Lagos, 6 września 2015
Nadszedł czas pożegnania z Lizboną i wyruszenia na południe Porugali do Algarve. Podróż zaczęliśmy niestety dosyć późno, bo czekaliśmy na oddanie kluczy od mieszkania. Ruszyliśmy sporo po godz. 10 w kierunku Evory. Po drodze zatrzymaliśmy się przy Cromeleque dos Almendres, czyli takim portugalskim mini Stonehenge. Kilkadziesiąt kamieni zostało ustawionych w magicznym kręgu jakieś 6-7 tys. lat temu. Dzieci początkowo nie były zainteresowane wysiadaniem z samochodów, ale potem uznały, że jest to świetny plac zabaw, bo na mniejsze kamienie można się wspinać i z nich skakać.Stamtąd pojechaliśmy na obiad do Evory. No przynajmniej taki był plan. Niestety na jedzenie czekaliśmy prawie godzinę! A wszyscy byliśmy bardzo głodni, a dzieci zmęczone. Dobrze, że nie pamiętam nazwy restauracji, bo dużo złego bym o niej napisała. Jedzenie w sumie było bardzo dobre, ale obsługa dramat. Po obiedzie przespacerowaliśmy się tylko dookoła starego miasta i wróciliśmy do samochodów. Sama Evora, mimo, że byliśmy tam tylko chwilę, bardzo się nam spodobała i żałowaliśmy, że nie mieliśmy wiecej czasu. Cała starówka otoczona jest murami, a ma jednym z placy znajdują się ruiny rzymskiej świątyni z I lub II wieku n.e.
Do Algarve mieliśmy jeszcze 3 godziny drogi i na miejsce dojechaliśmy dopiero ok 19. Czas na relaks nad oceanem.
Info praktyczne:
Nie polecamy wózków w Evorze, wszędzie jest kostka brukowa i bardzo cieżko jest się tak poruszać.