Jedziemy do Gruzji!
Gdzie? Ale dlaczego? Ale po co? Te i podobne pytania padają za każdym razem, gdy mówię komuś w Szwecji, gdzie jedziemy na wakacje. Wiemy, że w Polsce to jedna z bardziej popularnych destynacji w ostatnich latach, szczególnie dzięki tanim bezpośrednim lotom WizzAir do Kutaisi, ale Szwedzi nie mogą pojąć po co my się tam pchamy. Z resztą Szwedzi nie bardzo uznają wakacje poza Kanarami, Cyprem, Majorką, wyspami Greckimi i Tajlandią, więc nie ma się co przejmować.
No, ale tak właściwie dlaczego jedziemy do Gruzji? Na to pytanie chyba powinien odpowiedzieć Tomek, bo Gruzja była na jego liście podróży marzeń. Góry, morze, skalne miasta, monastery, stare zamki, winnice, pyszne jedzenie i bardzo przyjaźni ludzie. Tak w skrócie można opisać to, czego spodziewamy się po Gruzji.
Ponieważ na urlop zdecydowaliśmy się nietypowo wcześnie w tym roku, bo już w czerwcu, trzeba się było brać za planowanie na poważnie już zimą. Trochę nam to powoli szło, ale trasa została wyznaczona, bilety na samolot zakupione i bach… okazało się, że na te wakacje pojedziemy w powiększonym składzie. A więc nici z wakacji z plecakiem, podróży nocnym pociągiem itd Trzeba było cały plan przerobić pod kątem, już nie tylko wakacji z 4 latkiem, ale również mamy w ciąży.
I tak po kolejnej lekturze przewodnika i wielu blogów (m.in.TupTam, Kasai, Tasteaway oraz forum Kaukaz) powstał nowy plan. 2 tygodnie, 5 lokalizacji, ok 1500 km.
Zaczynamy lotem do Stambułu, i dalej do Tbilisi (ze Szwecji nie ma lotów bezpośrednich, tak jak z Polski). Spędzamy jeden dzień w Tbilisi i jedziemy dalej do Stepancminda (Kazbegi), następnie spędzamy 2 dni w winnicy w Telavi. Wracamy na 1 noc do Tbilisi po to, żeby wsiąść w poranny pociąg do Batumi. Tam nad morzem odpoczywamy 4 dni i wracamy pociągiem do Chaszuri. Tam odbiera nas kierowca i wiezie do Borjomi skąd robimy sobie wycieczkę do skalnego miasta Vardzia. Na koniec wracamy do Tbilisi i jeżeli zostanie nam trochę sił planujemy odwiedzić Mcchete. Wracamy lotem przez Stambuł, gdzie tym razem mamy dłuższą przerwę, którą Tomek naiwnie ma nadzieje wykorzystać na miniaturowe zwiedzani (ja myślę, że może uda się nam zjeść coś tureckiego poza lotniskiem i tyle :))
Poza pociągiem z Tbilisi do Batumi i z powrotem, mamy zamiar poruszać się bardzo turystycznie, a więc samochodem z kierowcą. Kierowcę udało się nam znaleźć właśnie przez Forum Kaukaz. Czy będzie warty polecenia, damy znać za kilka tygodni.
Kwestia noclegów w Gruzji jest dość ciekawa. Generalnie jeżeli ktoś nie ma zbyt wielkich oczekiwań, to bez problemu znajdzie pokój za na prawdę niewielkie pieniądze. Jeżeli jednak chcemy czegoś więcej, to… pozostają nam hotele na bardzo wysokim poziomie (głównie cenowym, jak będzie ze standardem, dowiemy się w trakcie wakacji). Nie ma w ogóle noclegów o średnim standardzie. Albo bardzo tanie (i skromne) albo wielkie (i drogie) hotele.
Trochę się obawiamy problemów z komunikacją, bo Gruzini raczej nie mówią po angielsku, a my niestety nie mówimy po rosyjsku (ani tym bardziej gruzińsku). Do tego dochodzi całkowicie nieznany nam alfabet. No, ale czym byłyby wakacje bez wyzwań i przygód. A więc, ruszamy!