Koh Lanta – pierwsze wrażenia, 7-9 listopada 2017
Po bardzo aktywnym tygodniu w Bangkoku przyszedł czas na błogie lenistwo. A więc zgodnie z planem ruszyliśmy na południe Tajlandii, na wyspę Koh Lanta. Z Bangkoku polecieliśmy do Krabi liniami Air Asia, lot trwał ok 1 godz. 20 min. Z lotniska mieliśmy już zamówiony transfer do hotelu przez Krabi Private Taxi. Czekał na nas mini van z 4 fotelikami dziecięcymi! (Zgodnie z zamówieniem). Wszystkie były co prawda za małe dla Gabrysi, ale grunt, że nie musieliśmy trzymać maluchów na kolanach jak w Bangkoku. Przejazd do hotelu trwał ok 2 godzin (mimo wcześniejszych ostrzeżeń o 3-5 godzinach) i był to koszt 2900 THB.
W końcu ok 17 dotarliśmy na prawie sam koniec wyspy do naszego małego raju. Mieszkamy w Anda Lanta Resort przy plaży Khlong Chak. W okolicy poza kilkoma barami nie ma nic. Do najbliższego sklepu Tomek jechał na wypożyczonym skuterze ok 10 min. Tak więc nasz plan na najbliższe kilka dni wyglądał tak: śniadanie, lenistwo przy basenie, obiad, lenistwo na plaży, kolacja. Plus dodatkowe atrakcje w postaci tajskiego masażu, porannych biegów po dżungli do wodospadu itp.
Jako, że to dopiero początek sezonu w hotelu jest mało gości, plaża prawie pusta. Woda w morzu cieplutka. Gabrysia mogłaby całe dnie nie wychodzić z wody, nieważne basen czy morze. Adaś polubił zabawę w piasku (najlepiej mu wychodzi budowa fosy zamkowej ;)) i moczenie stópek przy brzegu. Basen jakoś nie przypadł mu do gustu, więc zazwyczaj spędzamy tam czas kiedy on śpi słodko w wózku. Żywimy się albo w hotelowej restauracji, która ku radości Gabrysi serwuje spaghetti (chyba ma już dosyć ryżu i sajgonek) albo w jednym z pobliskich barów. Jedzenie wszędzie jest bardzo dobre i takie wręcz domowe. Aha, jeszcze pogoda. Mimo codziennej prognozy wskazującej na burze, póki co pada tylko w nocy (dziś nas złapała ulewa w drodze z Phi Phi, ale o tym innym razem), ale słońca za wiele też nie ma. Tak więc jest ciepło, ale pochmurno. Przynajmniej się nie spalimy 🙂
Gabrysi ulubiony konik / Gabriela’s beloved horse.
Adam w wehikule wodnym / Adam onboard a marine vessel.
Lans / The cool gang.
Adam na spacerze przy dżungli / Adam on a roll by the jungle.
Lancz z kociakami / Simple lunch with cats.
Chłopaki znaleźli banany / The lads have found Some bananas.
Lokalny „trunek” dla skuterów / Local snake spirit for the snakes.
Pad thai i sok z mango przy zachodzie słońca / Pad Thai and mango juice at sunset.
Adam woduje / Adam at the Adaman Sea.
Here I come!
Słoń sąsiad / Neighbouring elephant.
Born to be wild.
Wodospad o poranku / Waterfall by morning.
Tomek przy tradycyjnym porannym biegu / Tomasz at his traditional morning run.