Muzeum Morskie w Karlskronie, 26 lipca 2017

Krótki lipcowy urlop postanowiliśmy spędzić w Szwecji (co się nam nigdy nie zdarza, ale po powrocie z wizyty u dziadków w Polsce nie chciałam już więcej ciągnąć nigdzie Adasia). Wybór padł na Karlskronę i okolice Kalmaru, ponieważ to „tylko” kilka godzin samochodem od nas. Adaś niestety nie przepada za jazdą samochodem ani za lataniem samolotem, więc jesteśmy trochę przerażeni na przyszłość.

 

Przystanek Hörby – udało nam się zwiedzić obydwa rynki

 

W drogę ruszyliśmy po śniadaniu z nadzieją, że choć część drogi Adaś prześpi. Pierwszy postój na mleko był już po godzinie na rynku w Hörby. Potem na szczęście udało się zasnąć, ale niestety nie na długo, więc końcówka trasy był dosyć ciężka. Jakoś udało się nam dotrzeć do Karlskrony w porze lanczu i od jedzenia właśnie rozpoczęliśmy naszą wizytę w tym nadmorskim mieście. Zjedliśmy w małej knajpce Nya Skafferiet serwującej bufet lanczowy z sałatkami oraz tartami itp. Ma podobno najlepsze oceny wg Trip Advisor, ale generalnie nie powala, więc nie wiem jakie jest jedzenie w innych miejscach…

Najedzeni poszliśmy do parku Hoglands, gdzie Gabrysia mogła poszaleć na placu zabaw. Potem udaliśmy się na wyspę Stumholmen, gdzie znajduje się  jedna z najlepszych atrakcji miasta, czyli Muzeum Morskie (Marinmuseum). Muzeum jest darmowe i absolutnie warte odwiedzenia. Na zewnątrz stoją przycumowane 2 okręty wojenne oraz ogromny jacht, które można zwiedzać, a w środku największą atrakcją jest sala z łodziami podwodnymi. Jedną z nich można zwiedzać na 2 poziomach. Robi wrażenie nie tylko na dzieciach. Poza tym w Muzeum jest wiele modeli statków, tunel podwodny, sala poświęcona Zimnej Wojnie oraz ogromny hangar z łodziami i barkami. Dzieci mogą bawić się w sali zabaw, strzelać z armaty do statku oraz spróbować swoich sił w symulatorze łodzi (nam się niestety nie udało, bo była zbyt długa kolejka, a każdy ma aż 5 min na zabawę w symulatorze). Poza tym są organizowane warsztaty i zajęcia plastyczne dla dzieci.

Gabrysia była zachwycona ogromną łodzią podwodną, którą zwiedzała 2 razy (osobno z mamą i tatą)  oraz statkami, które można zwiedzać na zewnątrz budynku. Poza łodzią podwodną i pokładami statków, wszędzie można było zabrać wózek z niemowlakiem, więc zwiedzanie szło nam całkiem nieźle. Spędziliśmy tam całe popołudnie, ale dla osób zainteresowanych tematyką morską (i nie mających przy sobie 2 dzieci) może to być zajęcie na cały dzień.

 

Idziemy zwiedzać muzeum!

Mayday! Mayday! Foka za burta!

Wilk Morski trzyma burty w szachu.

Jeden ze zwiedzanych okrętów.

Family photo.

Wkłady do długopisów.

Wyrazy i miny, wszyscy dziś pozowali do zdjęć…

Takie tam z muszkietami.

Adam postanowił, że dziś wstanie po raz pierwszy i dopiął swojego.

Bezpieczni.

Zwiedzany przez nas okręt podwodny Neptun. Respekt!

 

Po wyjściu z muzeum poszliśmy jeszcze na spacer na główny rynek miasta, czyli Stortoget, nad którym króluje Fredrikskyrkan (kościół jest obecnie w remoncie) oraz do Amiralitetsparken, gdzie Gabrysia zaliczyła kolejny plac zabaw.

Na nocleg pojechaliśmy do oddalonego o 20 km Ronneby, gdzie spaliśmy w XIX w. Willi Viola z widokiem na park zdrojowy.

 

Wieża zegarowa, Bim i Bam.

Możesz również polubić…

Leave a Reply