Zwiedzanie Nowego Jorku – część druga
Poniżej ciąg dalszy opisu naszych 5 dni w Nowym Jorku.
DZIEŃ 3
5 ALEJA – WILLIAMSBURG – DOMINO PARK – GREENPOINT
Nasz trzeci dzień w Nowym Jorku był częściowo zorganizowany pod spotkanie z moją mieszkającą w USA kuzynką. Spotkaliśmy się w samo południe na Grand Central Terminal, a wcześniej spacerowaliśmy dalszą częścią 5 Alei. Tym razem rozpoczęliśmy od okolic Flatiron Building, który niestety był cały w rusztowaniach. Odwiedziliśmy pobliski sklep Harrego Pottera oraz kolejny Lego Store. Później zajrzeliśmy do hallu w Empire State Building. Być może nietypowo, ale nie planowaliśmy wjazdu na taras widokowy. W Nowym Jorku jest obecnie kilka budynków, na których są punkty widokowe i po dłuższych rozważaniach wybraliśmy coś innego. Przespacerowaliśmy się również po Bryant Park, a później zjedliśmy długi lancz z moją kuzynką w Ziggle Tofu & Grill w Koreatown. Przy okazji okazało się, że był to Dzień Niepodległości Filipin, więc mieliśmy okazję podziwiać paradę i występy na ulicy.
Po lanczu po raz kolejny odwiedziliśmy Bibliotekę Publiczną, do której tym razem udało nam się wejść. Niestety okazało się, że słynna z filmów czytelnia jest niedostępna w niedziele, a otwarta dla turystów jedynie od poniedziałku do soboty w godzinach 10-11.
Popołudniu opuściliśmy Manhattan i zawitaliśmy w Williamsburgu. To już całkiem inny klimat, z niską zabudową, masą małych lokalnych sklepików i kawiarni. My wybraliśmy Martha’s Country Bakery, gdzie zjedliśmy takie porcje ciasta, że kolacja nie była już potrzebna. W Williamsburgu odwiedziliśmy niewielki Domino Park, a później piechotą wróciliśmy do hotelu przez dzielnice Greenpoint oraz Long Island City. Łącznie przeszliśmy tego dnia 18 km.









DZIEŃ 4
SOHO – WEST VILLAGE – HIGH LANE PARK – VESSEL – THE EDGE – BROADWAY
Kolejny dzień rozpoczęty na Dolnym Manhattanie. Na początek odwiedziliśmy kilka nietypowych punktów takich jak: Ghostbusters Headquarters oraz The Bean Sculpture. Później spacerem przez dzielinicę SOHO i Washington Square Park dotarliśmy do 66 Perry Street, czyli pod adres Carrie Bradshaw z SATC. Teoretycznie w serialu Carrie mieszkała w zupełnie innej części miasta na Upper East Side, ale to właśnie w West Village znajduje się budynek znany wszystkim fankom serialu.
Kolejnym punktem w planie dnia był High Line Park, czyli Park o długości trochę ponad 2 km, stworzony na estakadzie nad ulicami miasta. Wejść na High Lane można w kilku miejscach, ale nie wszędzie są windy więc warto to sprawdzić jeżeli będziecie z wózkiem dziecięcym. My ledwo weszliśmy na High Lane, a już po chwili zboczyliśmy, żeby zobaczyć niewielki Little Island Park stworzony na sztucznej wyspie na Hudson River. Kolejny raz zeszliśmy z wyznaczonej trasy, żeby odwiedzić Chelsea Market, a później na lancz, który zjedliśmy w Electric Burrito.
High Lane Park kończy się przy Hudson Yards, gdzie możemy podziwiać dwa ikoniczne budynki: Vessel oraz The Edge.
Vessel, jest budowlą o bardzo specyficznej architekturze, który jest jedną wielką kładką spacerową. Budynek był niedostępny dla zwiedzających przez ok 3 lata, po serii samobójstw… obecnie ponownie można na niego wejść, gdyż wszystkie balkony/kładki zostały zabezpieczone wysoką siatką. Więcej informacji znajdziecie TU.
My mieliśmy w planie wjazd na taras widokowy zwany The Edge znajdujący się na 100 piętrze budynku 30 Hudson Yards. Nie jest to najwyższy budynek w NYC (punkty widokowe w One World oraz Empire State Building są wyżej), ale jest to najwyżej położony otwarty taras widokowy na zachodniej półkuli. A do tego posiadający przeszkloną podłogę! Poza tym z The Edge, który jest położony w połowie Manhattanu, mamy widok zarówno na Empire State Building, jak i na południowy oraz północny Manhattan. Bilety mają różne ceny w zależności od daty i godziny. Wejście na zachód słońca jest znacznie droższe niż o innych porach dnia. Jeżeli kupicie bilety przez internet z przynajmniej 2-dniowym wyprzedzeniem, też będzie taniej. My wynikowo kupiliśmy wejściówki w automacie przy wejściu na tą samą godzinę i weszliśmy bez żadnego czekania. W windzie byliśmy sami! Więcej informacji o biletach znajdziecie TU. My za nasze bilety zapłaciliśmy po 51 USD. Na tarasie widokowym mogliśmy spędzić ile czasu chcieliśmy, żadnego pospieszania ani stresu.
Zmęczeni długim chodzeniem spędziliśmy trochę czasu w pobliskim Hudson River Park. W planie na ten dzień mieliśmy jeszcze spontaniczne kupno biletów na jakiś musical na Broadwayu. Dowiedzieliśmy się, że na Times Square jest budka (oznaczona na google jako TKTS Times Square), gdzie można kupić przecenione bilety na ostatnią chwilę. Jako, że „Hell’s Kitchen” zaczynało się o godz. 20, założyliśmy, że pewnie większość przedstawień zaczyna się o tej porze. Więc jeżeli uda się nam coś kupić ok 18, to zdążymy jeszcze coś zjeść na szybko. Wynikowo okazało się, że w poniedziałki jest tzw. „dark day” i praktycznie nie ma przedstawień. Na szczęście w programie było „Chicago” o godz. 19, a w sumie był to jeden z musicali, które chcieliśmy zobaczyć (poza „Moulin Rouge”). Bilety udało nam się kupić po 70 USD (z 40% zniżką) o 18.45, więc mieliśmy 15 minut, żeby dobiec do teatru. O kolacji tego dnia nie było mowy. „Chicago” to najdłużej wystawiany musical na Broadwayu i bardzo się różni od „Hell’s Kitchen”. Tutaj nie było wymyślnej scenografii, ani zmiany kostiumów co chwilę. Bardzo inne doświadczenie. Ale i tak bardzo się nam podobało. Ten dzień zakończył się na 20 km….











DZIEŃ 5
CENTRAL PARK
Cały ostatni dzień spędziliśmy w Central Park. Zdecydowaliśmy, że będzie to powolny dzień z przerwami na czytanie książek i relaks w parku. Central Park jest na prawdę ogromny, ma powierzchnię 341 hektarów i rozciąga się pomiędzy między 110. ulicą na północy i 59. ulicą na południu oraz Ósmą Aleją na zachodzie i Piątą Aleją na wschodzie. Z parkiem graniczą słynne muzea takie jak: Muzeum Historii Naturalnej za zachodzie oraz Guggenheim i Metropolitan Museum of Art na wschodzie. Park został stworzony w drugiej połowie XIX wieku w stylu angielskim. Mamy tam kilka mniejszych i większych stawów, są rozległe łąki, trawniki, liczne place zabaw i boiska sportowe. Jest lodowisko i Central Park Zoo. Nad Żółwim Stawem króluje niewielki zameczek zwany Belvedere. Są liczne pomniki np. Króla Władysława Jagiełły czy H.C. Andersena, jest Igła Kleopatry przywieziona z Egiptu, są liczne urokliwe mostki i fontanny.
My nasz długi spacer zaczęliśmy w północno zachodnim rogu Parku i powoli schodziliśmy na południe, chodząc z zachodu na wschód i z powrotem. Dwa razy w ciągu dnia opuściliśmy park. Raz, żeby zobaczyć The Belnord Apartments – budynek z znany z serialu „Only Murders in the Building” oraz na lancz w Lenwich (kanapki, wrapy). W ciągu dnia robiliśmy liczne przerwy, słuchaliśmy ulicznych muzyków, oglądaliśmy wiewiórki i spotkaliśmy szopa pracza.
Kolację zjedliśmy w koreańskiej knajpce K-Bap & Wings, a wieczór i nasz pobyt w NYC zakończyliśmy drinkami na 60 piętrze z widokiem na Manhattan w Manhatta.
W ten leniwy dzień w Parku, przeszliśmy jedynie 17 km 🙂








Jak widzicie z opisu w pięć dni można zobaczyć na prawdę bardzo dużo. Właściwie sporo czasu spędziliśmy na bujaniu się po Piątej Alei (raczej z inicjatywy Tomka, nie mojej), cały dzień spędziliśmy w Central Parku, odwiedziliśmy też różne mniej popularne dzielnice miasta. Spokojnie moglibyśmy zrobić wszystko co zaplanowaliśmy w cztery dni. Nie wiem, czy my za wcześnie rano wstajemy? Za szybko chodzimy? Za mało czasu spędzamy na robieniu zdjęć czy piciu kawy (tego w sumie w ogóle nie robimy). Fakt, odwiedziliśmy tylko dwa muzea i nie poświęciliśmy zbyt wiele czasu na Statuę Wolności. Ewidentnie zwiedzanie dużych miast idzie nam bardzo wydajnie. Nie mam pojęcia jak wyglądałoby nasze zwiedzanie z dziećmi, bo wiadomo, że oni tego tempa by jednak nie zaakceptowali, a wracanie do hotelu na przerwę w ciągu dnia to średnia opcja. Chyba, że się ma hotel w samym centrum Manhattanu.
Finansowo ten wyjazd też nie zakończył się aż tak źle, jak niektórzy nas ostrzegali. Fakt, aktualnie tani dolar pomógł 🙂 Ale my jedliśmy śniadania w hotelu (a wiem, że wiele osób je na mieście, bo amerykańskie śniadania hotelowe nie należą do najlepszych), nie wybieraliśmy drogich wypasionych knajp, nie chodziliśmy wieczorem do barów na drinki (z wyjątkiem ostatniego dnia). Nie kupowaliśmy kawy za 20 USD, nie jeździliśmy taksówkami. Oczywiście USA, a szczególnie Nowy Jork, to nie jest tani kierunek, ale można tam spędzić kilka dni i nie zbankrutować.