Sinagapur – Helsinki – Kopenhaga – Malmö, 3-4 października
Lot z Singapuru minął nam bez większych problemów. Gabrysia zasnęła przy starcie nie czekając tym razem na jedzenie i spała ok 8 godzin, potem chciała baję oglądać, jeść bułkę z masłem i grać na ipadzie. Generalnie to mamy złote dziecko do lotów samolotem.
Jedynym problemem w czasie lotu była klimatyzacja. Nie wiem czy była popsuta czy komuś się wydawało, ze musi nas już przyzwyczajać do temperatur skandynawskich, ale ja się trzęsłam z zimna w bluzie i pod kocem. Efektem czego jest katar oczywiście. Nie ma to jak się przeziębić w samolocie w drodze do domu….
Poza tym azjatyccy pasażerowie siedzący przed nami byli „bardzo kulturalny” i prawie cały lot leżeli nam na nogach….
W Helsinkach mieliśmy 2 godziny przerwy. Gabrysia dużo biegała i skakała po terminalu. Nic dziwnego po 11 godzinach w samolocie. Ale już kolejny i ostatni lot do Kopenhagi znowu calutki przespała (to już była pora jej drzemki poobiedniej wg czasu balijskiego). Bagaże na szczęście przyjechały razem z nami, wiec potem już tylko pociąg do Malmö i autobus do domu. Teraz czas na wielkie pranie, sprzątanie i zakupy, bo lodówka pusta 🙂
Gabrysia bardzo się ucieszyła, że jest w domu. Od razu w ruch poszły wszystkie zabawki. Lalki i misie dostały jeść, a potem wszyscy razem tańczyli.
Myślę, że będą jeszcze 2 wpisy o naszych wakacjach na Bali: z informacjami praktycznymi i podsumowanie. Zdjęcia również niedługo się pojawią na blogu.