Twierdza Achalcyche i wieczór w Tbilisi, 23 czerwca 2016
Rano nadszedł czas pożegnać się z Borjomi i wrócić na ostatnie 2 noce do Tbilisi skąd mieliśmy lot powrotny do domu. Jednak nie chcieliśmy od razu jechać do stolicy, tylko pojechać zobaczyć twierdzę w Achalcyche. Miejscowość leży ta co prawda w połowie drogi między Borjomi a Vardzią, więc zupełnie nie po drodze do stolicy, ale trudno.
Sama twierdza budzi spore kontrowersje z tego względu, że została prawie całkowicie odrestaurowana kilka lat temu i wygląda zbyt cukierkowo i „nowo”. Na jej terenie znajduje się m.in. pozostałości dużego osmańskiego meczetu z XIII w., którego złota kopuła króluje nad całą twierdzą. Poza tym można zajrzeć do Muzuem Historycznego Samcche-Dżwachetii, gdzie znajdziemy spory zbiór naczyń, biżuterii itd.
Nasze zwiedzanie całego kompleksu polegało głównie na zastanawianiu się, w której części zamku mieszka jaka księżniczka. I tak część osmańska należała do księżniczki Jasminy z „Alladyna”, główny zamek do Śpiącej Królewny, a fontanna do Kopciuszka.
Generalnie nie był to najlepszy dzień Gabrysi, która zrobiła nam kilka wielkich awantur bez większego powodu, więc lepiej pominiemy ten element zwiedzania.
Zanim ruszyliśmy do stolicy chcieliśmy jeszcze zjeść obiad, a poszukiwania knajpki w Achalcyche poszło nam tak dobrze, że wynikowo jedliśmy w Old Borjomi 🙂 A tam spotykaliśmy kogo? Brygidę oczywiście, której mimo dobrych chęci dalej nie udało się wyruszyć w drogę do Batumi, bo rozkład pociągów z internetu nie zgadzał się z tym w rzeczywistości 🙁 Po obiedzie zawieźliśmy ją do Kchaczuri, skąd udało jej się złapać marszrutkę do Batumi, a my po 2 godzinach drogi byliśmy w Tbilisi.
Wieczorem wyszliśmy tylko na kolację do restauracji w pobliżu Łaźni Królewskich oraz przespacerowaliśmy się do pobliskiego wodospadu.
Gabrysia skakała radośnie po kopulastych dachach łaźni oraz w drodze do wodospadu, ale już w drodze do hostelu trzeba było ją nieść. Z resztą akurat tak się złożyło, że za każdym razem spaliśmy w Tbilisi w dzielnicy Avlabari, która znajduje się po drugiej stronie rzeki niż Starówka i jest bardzo górzysta. Nasza droga do hotelu zawsze była ostro pod górkę, co nie było najprzyjemniejsze na koniec dnia.