Wakacje w Gruzji w pigułce

Zawsze po powrocie z wakacji zadajemy sobie pytania: czy było warto? Czy jesteśmy zadowoleni? Czy wrócilibyśmy jeszcze raz w to samo miejsce (albo chociaż do tego samego kraju)?  W tym roku do tego dołączyły się jeszcze pytania od znajomych (szczególnie tych szwedzkich) i rodziny. A odpowiedzi wcale nie są jednoznaczne.

Czy było warto? Myślę, że tak, bo zawsze jest warto pojechać w zupełnie nowe miejsce, poznać chociaż trochę nową kulturę i sprawdzić na własnej skórze jak to jest.

Czy wrócimy do Gruzji? Bardzo mało prawdopodobne. Generalnie staramy się nie podróżować w to samo miejsce, póki lista naszych podróży marzeń jest jeszcze bardzo długa, a do tego czujemy, że zobaczyliśmy bardzo dużo, więc chyba kolejny monaster czy skalne miasto nie zrobiłyby na nas większego wrażenia.

Czy zakochaliśmy się w Gruzji jak wiele osób przed nami? Niestety nie. Chyba to jednak nie nasze klimaty do końca. Nie zrozumcie mnie źle, Gruzja to piękny kraj, ale czy piękniejszy od Polski  bądź innego kraju w okolicy? Chyba bardziej pociąga nas egzotyka Azji południowo-wschodniej albo kulturowe aspekty (i jedzenie) krajów śródziemnomorskich. Tomek po powrocie stwierdził, że koniecznie powinniśmy poznać więcej Polski, bo pewnie jest podobnie krajobrazowo, ale przynajmniej się dogadamy 🙂 Mi osobiście trudno było przyzwyczaić się do ogólnej sytuacji w Gruzji. Bo wiadomo, jak się jedzie np do Azji południowo-wschodniej to człowiek wie, że bieda tam aż piszczy, ale mimo to jest wiele udogodnień dla turystów i się tego tak bardzo nie odczuwa (zgadza się, że to iluzja, ale bywa przyjemna), sporo ludzi mówi po angielsku, bo wie, że to im przyniesie korzyść. A Gruzja niby bardzo chciałaby być w Europie, ale jednak jeszcze bardzo im daleko. Ogólnie infrastruktura jest bardzo kiepsko rozwinięta, ludzie są mili i otwarci, ale co z tego, skoro nie da się z nimi porozumieć inaczej niż po rosyjsku. Oczywiście nie chodzi mi o to, że wszyscy na świecie muszą mówić po angielsku, ale jeżeli chce się być krajem atrakcyjnym turystycznie, to trzeba dać z siebie trochę więcej, niż Gruzja oferuje ma dzień dzisiejszy. Pewnie wielu ludzi właśnie ta „dzikość” tak zachwyciła, ale niestety nie nas. Choć Tomek sie cieszył, że miał okazję nauczyć się trochę rosyjskiego 🙂

Dla tych, którzy nie przebrnęli przez wszystkie wpisy przypomnijmy co udało nam się zobaczyć:

  • Tbilisi (aż w trzech podejściach), a tam liczne monastery, twierdzę Narikala, pomnik Matki Gruzji, park Rike, okolice Łaźni Królewskich, Plac Wolności
  • Gruzińską Drogę Wojenną, a przy okazji Mcchetę, twierdzę Ananuri, Stepancmindę (dawne Kazbegi)
  • trochę Kachetii, winnicę Schuchmann, gdzie spaliśmy, a sam Tomek: Telavi, Gremi, monastyr Nekresi
  • Batumi: stare miasto, Delfinarium, Park Cudów, Park 6 maja
  • Borjomi: Park zdrojowy i pustelnię św. Serafina
  • Skalne miasto Wardzia
  • Twierdzę Achalcyche
  • w drodze powrotnej do Szwecji udało nam się spędzić kilka godzin w Stambule i zwiedzić Błękitny Meczet

Generalnie, to chyba trochę przesadziliśmy z planem, szczególnie biorąc pod uwagę mój stan i Gabrysię. Brakowało mi trochę beztroskiego leżenia na plaży chociaż przez kilka dni. Gabrysia też nie do końca była zadowolona, bo w sumie nie zaplanowaliśmy zbyt wielu atrakcji dla niej, a długie godziny spędzone w samochodzie, brak towarzystwa dzieci, brak wózka (to nasze pierwsze dłuższe wakacje bez wózka, który wcześniej był jednak przydatny, żeby choć na chwilę odpocząć albo się zdrzemnąć), a nawet brak bajek dla dzieci w gruzińskiej telewizji nie bardzo pomagały. Absurdalnie wydaje nam się, że łatwiej było z nią podróżować, gdy była mniejsza. Wtedy po prostu siedziała spokojnie w wózku i chłonęła wrażenia. Ale żeby było jasne, na pewno nie mamy zamiaru zrezygnować z podróżowania z tego powodu. Musimy po prostu lepiej planować, szczególnie, że następne wakacje będą już we czwórkę 🙂

Dla podsumowania warto jeszcze wspomnieć co się nam najbardziej podobało.

Gabrysia była najbardziej zadowolona, kiedy mogła popływać w basenie, więc było warto zapłacić więcej i mieć ten luksus w hotelach. Poza tym cieszyło ją budowanie zamków z kamieni na plaży w Batumi, oglądanie delfinów oraz każdy napotkany plac zabaw oczywiście.

Jak dla mnie numer jeden to skalne miasto Wardzia (to chyba ogólnie był nasz najlepszy dzień podczas wakacji. Piękne krajobrazy, fajne towarzystwo i dobry humor Gabrysi) oraz Batumi (bardzo przyjemny nadmorski kurort, być może w sezonie byłoby zbyt turystycznie, ale w połowie czerwca było bardzo przyjemnie).

Tomek miał największą satysfakcję z biegania po Tbilisi (z centrum na wzgórze Narikala) oraz z wina, szczególnie tego domowej manufaktury. Oprócz tego oczywiście góry, po których chętnie by parę dni powędrował lub pobiegał.

 

Możesz również polubić…

Leave a Reply