Wycieczki szkolne w Szwecji

Wycieczki szkolne. Temat niby banalny, ale też spędzający sen z powiek niejednemu rodzicowi oraz nauczycielom. Nie dość, że to spory koszt, to ktoś musi to zorganizować, pojechać (być może wziąć urlop), wychowawca inwestuje w to swój wolny czas, za który nikt mu nie płaci. Jasne, że dla dzieci to niezapomniane wspomnienia i super atrakcja, ale czy dla wszystkich? Co z tymi, które zostają w domu (albo jeszcze gorzej, „za karę” muszą ten czas spędzić na lekcjach z inną klasą, gdy jego koledzy bawią się w najlepsze)? Pewnie powiecie: „takie jest życie”, ale w Szwecji podchodzi się do tego całkiem inaczej.

Czy dzieci w Szwecji mają wycieczki szkolne?

Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Tak, mają kilkugodzinne wyjścia do parku czy na jakiś warsztaty, ewentualnie teatr. Ale są to aktywności sponsorowane przez miasto i odbywające się tylko i wyłącznie w czasie lekcji.
A co z całodniowymi wycieczkami do wesołego miasteczka czy innego miasta? Tutaj już sytuacja się komplikuje, bo po pierwsze szkoła z założenia musi być darmowa i równo dostępna dla wszystkich bez względu na sytuację materialną. I to oznacza, że szkoła nie może organizować żadnych atrakcji, które wiązałyby się z kosztami…. Dodatkowo raczej żaden nauczyciel w Szwecji nie zdecyduje się na spędzenie swojego wolnego czasu (czyli ewentualne nocowanie) bez wynagrodzenia oraz z ogromną odpowiedzialnością. I tak na prawdę, bardzo dużo rozbija się o tą drugą kwestię. Odkąd kilka lat temu doszło do jakiegoś wypadku podczas szkolnej wycieczki (nie znam szczegółów, ale chyba dziecko się utopiło na basenie), żaden rektor szkoły nie odważy się wziąć odpowiedzialności za taką sytuację. A to właśnie na rektora (oraz na nauczyciela) spadłyby karne konsekwencje ewentualnego wypadku. Trochę to przesadzone wg mnie, i jakoś szkoły w innych krajach potrafią sobie z tym poradzić, ale nie Szwecja. Więc jakie jest wyjście z takiej patowej sytuacji? Wycieczka zorganizowana przez rodziców w dniu wolnym od szkoły.

Jak są finansowane wycieczki „szkolne” w Szwecji?

Wspomniałam, że wycieczki nie mogą wiązać się z dodatkowymi kosztami. Nawet jeżeli w rzeczywistości są organizowane poza szkołą. Ale jednak rodzice w Szwecji mają swoje silne poglądy i pewne rzeczy są nie do przeskoczenia. Chociaż w sumie jest wielu, którzy nie mieliby absolutnie żadnego problemu z wyłożeniem kilku stówek, ale zawsze trzeba pamiętać o tych, których potencjalnie nie stać.

Więc skąd wziąć pieniądze na wycieczkę? Zarobić! A jest to w sumie prostsze niż się nam wydaje, bo w Szwecji wiele firm zbudowało sobie na tym model biznesowy. Najlepszym przykładem jest sprzedaż ciastek i słodyczy, czyli to co robiła klasa Gabi. Oprócz tego można sprzedawać chipsy, przyprawy, świeczki, kupony na loterie, skarpetki itd. Przynajmniej z tym się do tej pory spotkałam.

W praktyce wygląda to dosyć łatwo. Każdy uczeń dostaje katalog z którym odwiedza dziadków, znajomych, sąsiadów, kolegów rodziców w pracy i zbiera zamówienia. Później zamówienie całej klasy jest wysyłane, dostarczane do domu osoby, która jest odpowiedzialna za całość. Następnie pozostaje nam już tylko podzielić wszystko na pojedyncze zamówienia, roznieść i pobrać opłaty. Nie będę Was wciągać w szczegóły operacyjne, chociaż już pewnie domyśliliście się, że byłam tą szczęśliwą mamą, która zajmowała się organizacją całości. Łącznie już trzy razy (2 razy dla klasy Gabi i raz dla kluby piłkarskiego Adama). W zależności od produktów, które sprzedajemy pewna część przychodu zostaje z nami, a resztę oddajemy producentowi. Przykładowo puszka ciastek kosztuje klienta 75 SEK, my mamy z tego 36 SEK, a resztę producent.

Klasa Gabi sprzedawała ciastka dwa razy w grudniu 2023 i 2024. Łącznie udało im się zarobić 38 tys SEK.

Pieniądze w ten sposób są zbierane nie tylko przez szkoły, ale również kluby sportowe. Adaś w swoim klubie piłkarskim co chwilę coś sprzedaje. A to skarpetki bambusowe, a to kupony na świąteczną loterię (super popularną wśród Szwedów), a ostatnio też ciastka. Poniżej na zdjęciach możecie zobaczyć jakie ilości ciastek i słodyczy sprzedała klasa Gabi w grudniu 2024.

Wycieczka szkolna klasy Gabi

Klasa Gabi od początku miała jeden cel. Wycieczka do Liseberg, czyli wesołego miasteczka w Goteborgu. Wycieczka była zaplanowana na koniec szóstej klasy, ale za zbieranie pieniędzy zabrali się już w piątej klasie. Dzięki temu udało im się uzbierać 38 tys SEK. Nie, nie wszyscy byli jednakowo zaangażowani. Jedni sprzedali po kilkanaście (a nawet kilkadziesiąt) pudełek, inni zaledwie kilka. Były też osoby, które w ogóle nie zaangażowały się w sprzedaż, a na wycieczkę pojechały.

Uzbierane pieniądze starczyły na autobus, bilety wstępu (udało nam się kupić w super promocji na 2 miesiące wcześniej), lancz oraz kolację dla wszystkich. I jeszcze zostało trochę na prezent pożegnalny dla wychowawcy na koniec roku. Wycieczka okazała się sukcesem i wszyscy bawili się wyśmienicie. W ogóle trafiła nam się piękna majowa sobota bez tłumów i dzieciaki mogły jeździć na szalonych roller-coasterach praktycznie bez kolejek.

Wycieczkę zorganizowałam ja i 4 inne mamy. Zaprosiliśmy na wycieczkę wychowawczynię (która właściwie zmieniła pracę kilka tygodni wcześniej i już oficjalnie nie była pracownikiem ich szkoły) oraz pomoc wychowawcy. Oboje odmówili.

Ja sama mam mieszane uczucia związane z tym tematem. Z jednej strony uważam, że angażowanie dzieci w zarabianie pieniędzy na wspólny cel jest bardzo dobrym pomysłem. Chociaż niestety nie wszyscy się ze mną zgodzą. Jednak dzieciom w tej sprzedaży trzeba pomoc (ja sporo sprzedałam w pracy), a nie wszystkim się chce, albo mają taką możliwość. Nie wszystkie dzieci też same się zmotywują. I tak wynikowo klasa pojechała na wycieczkę dzięki ogromnemu zaangażowaniu kilkorga dzieci i rodziców. A przecież nie można zabronić komuś jechać, bo nic nie sprzedał… no nie ma dyskusji ze szwedzką mentalnością.

Z drugiej strony, smutno mi, że dzieci nie mają wycieczek szkolnych co roku, tak jak w Polsce. Ja mam masę wspomnień ze szkolnych wyjazdów, nocowania w dziwnych miejscach i różnych przygód. Szkoda, że to ekstremalne podejście do „równości” i „sprawiedliwości” zabiera dzieciakom możliwość zdobywania ciekawych doświadczeń. A Wy co myślicie na ten temat? Chcielibyście takie rozwiązania wprowadzić w Polsce (czy innym kraju, gdzie mieszkacie?

Możesz również polubić…

Leave a Reply