Stare Miasto i delfinarium w Batumi, 18 czerwca 2016
Podobno przyjechaliśmy do Batumi poleniuchować. Jakoś nam nie wychodzi do tej pory 🙂
Co prawda wyspaliśmy się dziś porządnie, Tomek przebiegł swoje 10km rano nie będąc największą atrakcją w okolicy, tak jak to było w Telavi, zjedliśmy spore śniadanie i ruszyliśmy zwiedzać Stare Miasto w Batumi. Pojechaliśmy tam miejskim autobusem, który odjeżdżał spod naszego hotelu. Na przystanku poznaliśmy młodego Gruzina, który doradził nam, którym autobusem mamy jechać, a następnie wysiadł tam gdzie my i pokazał dalej gdzie iść. Bardzo miło 🙂
Ruszyliśmy więc uliczkami starego miasta w kierunku Piazza, czyli bardzo urokliwego placu, który wyglądał jak wyjęty z jednego z włoskich miast. Po drodze zaliczyliśmy plac zabaw, kilka sklepików z pamiątkami, a Tomek napił się kwasu chlebowego, kupionego z wielkiej beczki od lokalnej babcinki. Na Piazza była zabawa w gonienie taty oraz chlapanie się wodą z fontanny. Szkoda, że byliśmy tam dość wcześnie, bo na pewno byłoby bardzo miło tam posiedzieć i coś zjeść. Zaraz przy placu znajduje się bardzo ładny kościół św. Mikołaja, a niedaleko kościół Gregoriański, do którego rownież na chwilę weszliśmy. Następnie zaopatrzeni w lody, ruszyliśmy na plac Europy, gdzie stoi pomnik Medei (księżniczki z greckiej mitologii). Tam wsród tryskającej fontanny zaczęła się fantastyczna zabawa Gabrysi z tatą. W zabawie brał też udział balon, który oczywiście wpadł w sam środek tryskających fontann i tatuś musiał go wyciągać.
Jako, że godzina była już powoli obiadowa, a w planie mieliśmy jeszcze delfinarium, ruszyliśmy szukać restauracji. Udało się nam dotrzeć do tureckiej knajpki, którą Tomek znalazł na trip advisor i zjeść masę kalorycznego jedzenia. Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy w stronę parku 6 Maja, gdzie znajduje się delfinarium. W parku jest spore jezioro, karuzele i mini zoo, które obiecaliśmy odwiedzić następnego dnia.
Bielty do delfinarium kupiliśmy ok pół godziny przed rozpoczęciem show i mieliśmy bardzo dobre miejsca, ale pewnie w sezonie trzeba przyjść znacznie wcześniej. Występy delfinów bardzo się podobały Gabrysi (no przynajmniej do momentu, kiedy delfiny pochlapały nas wodą, co się jej bardzo nie spodobało), biła brawo i patrzyła z przejęciem na buzi. Ja też muszę przyznać, że przedstawienie zrobiło na mnie spore wrażenie i tutaj pojawia się pytanie, czy sztuczki, które robiły delfiny nie były jednak zbyt wymagające… Wizyta w takim miejscu zawsze wiąże się z pytaniami natury etycznej i pozostawia mieszane uczucia, ale skoro już tam byliśmy, to chcę zapamietać roześmianą twarz Gabrysi, zapatrzoną w delfiny, a szczególnie w małego delfinka pływającego u boku swojej mamy (nie brał udziału w samych pokazach).
Po wyjściu z delfinarium wróciliśmy do hotelu, gdzie Gabrysia z Tomkiem poszli wypróbować baseny, pierw ten na zewnętrz, a kiedy zrobiło się chłodniej (była już godz 18) , również ten wewnątrz hotelu.
Info praktyczne:
Show w delfinarium jest codziennie, oprócz poniedziałku, o godz. 16 i trwa ok 30min. Bilety kosztują 15 GEL (dzieci do lat 6 za darmo, ale to oznacza, że siedzą na kolanach u rodziców).
Jeżdżenie komunikacją miejską nie jest łatwe. Co prawda na przystanku jest napisana trasa również po angielsku, ale to niewiele pomaga. Przystanki, nie mają nazw, jest tylko napisane na jakiej jesteśmy ulicy, co oznacza, że wszystkie przastanki na danej ulicy są oznaczone tak samo. Bilety można kupić w autobusie i należy je skasować, tak jak w Polsce. Zdaje się, że jednorazowy bilet kosztuje 0,40 GEL ( Tomek chciał kupić 2 bilety, a wynikowo ten pomocy Gruzin pokazał nam, że to co dostaliśmy od kierowcy, to 2 podwójne bilety, a więc na 4 przejazdy).