5 dni w Nowym Jorku – część pierwsza
Podróż do Nowego Jorku była moim marzeniem od dawna, mimo, że generalnie nie lubię dużych miast. Znacznie lepiej czuję się w przyrodzie. Ale jednak to kultowe miasto ciągnęło w trochę absurdalny sposób. Tomek był wcześniej w Nowym Jorku kilka razy, więc sporo już tam ziwedził, ale na szczęście udało mi się zaplanować naszą podróż tak, że i on miał okazję zobaczyć kilka nowych miejsc.
Pomysł z wyjazdem do NYC bez dzieci przemknął już przy okazji naszej 10-tej rocznicy ślubu 5 lat temu, no ale pandemia skutecznie te plany zniwelowała. Teraz nadarzyła się nam wyjątkowa okazja. Oboje moi rodzice są na emeryturze i mogli przyjechać na prawie 2 tygodnie i zostać z Gabi i Adamem. Do tego zabrali ze sobą psa, więc dzieci były zachwycone i totalnie nie zainteresowane wyjazdem z nami. Mogliśmy więc zaplanować te kilka dni całkiem pod nas. Żadnych dziecio-przyjaznych atrakcji (chociaż byliśmy w kilku sklepach, które na pewno by zachwyciły nasze dzieci), dużo chodzenia i wieczory z przedstawieniami na Brodway. Nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie np. Muzeum Historii Naturalnej (Tomek już tam był wcześniej), czy Interpid, bo potencjalnie są to miejsca, gdzie zabralibyśmy dzieci. A ja uznałam, że widziałam wystarczająco dużo podobnych miejsc w Europie.
W Nowym Jorku spędziliśmy pełne 5 dni (6 nocy). Dla jednych to za dużo, dla innych mało. Dla mnie było to akurat, raczej nie chciałabym spędzić tam więcej czasu. To było bardzo intensywnych 5 dni. Chodziliśmy od rana do wieczora. Jako, że nie jesteśmy osobami, które potrafią siedzieć godzinami w kawiarni i w ten sposób spędzać czas, już po 2 dniach okazało się, że zrobiliśmy znacznie więcej niż zaplanowaliśmy. Kolejne dni moglibyśmy potencjalnie wypełnić innymi muzeami, ale raczej nie mieliśmy na to ciśnienia.
Jeżeli interesuje Was szczegółowy plan naszego zwiedzania, to spieszę z detalami. Ja sama miałam problem z określeniem ile jesteśmy w stanie zrobić każdego dnia, więc opiszę Wam co my robiliśmy i ile kilometrów przeszliśmy. Sami ocenicie czy to na Wasze siły i zainteresowania.
DZIEŃ 1
BROOKLYN BRIDGE – 9/11 MEMORIAL – STATUA WOLNOŚCI – DOLNY MANHATTAN – CHINATOWN
Nasz pierwszy dzień rozpoczęliśmy dosyć wcześnie rano, bo już o 7.30 wyszliśmy z hotelu. Chyba też tego dnia widzieliśmy najwięcej różnych miejsc na Dolnym Manhattanie. Na początku pojechaliśmy metrem w okolice zwane DUMBO (Down Under the Manhattan Bridge Overpass, czyli Pod Mostem/ Wiaduktem Manhattan). Tam zrobiliśmy sobie kilka „instagramowych” fotek i ruszyliśmy dalej na słynny Brooklyn Bridge. Ten otwarty pod koniec XIX wieku most ten był pierwszym łączącym Manhattan z Brooklynem. Przejście mostem, rano, jeszcze przed tłumami, przy nieco zachmurzonym niebie, było jednym z najfajniejszych doświadczeń w Nowym Jorku i bardzo polecamy!
Po zejściu z mostu na Manhattan ruszyliśmy w okolice dawnego WTC, gdzie obecnie znajduje się 9/11 Museum & Memorial oraz nowy wieżowiec nazwany One World Trade Center. One World jest najwyższym budynkiem w USA i siódmy na świecie. Został oddany do użytku w 2014 roku. U szczytu budynku, na 102 piętrze, znajduje się punkt widokowy. Informacje o cenach znajdziecie TU. Na miejscu bliźniaczych wież obecnie są głębokie baseny, do których spływa woda, a dookoła są wypisane imiona osób, które zginęły w ataku w 2001. Jako, że mieliśmy w planie zwiedzanie muzeum, ale nie kupiliśmy wcześniej biletów przez Internet, ustawiliśmy się w kolejce po wejściówki. Na szczęście nie staliśmy długo, może 15-20 min, a potem już praktycznie weszliśmy do środka. Zwiedzać 9/11 Museum & Memorial można samemu bądź z przewodnikiem. My chodziliśmy sami a i tak zajęło nam to ponad 2 godziny. Nie przeczytaliśmy każdej tablicy informacyjnej, nie zobaczyliśmy każdego zdjęcia. Ilość informacji i historii była przytłaczająca. Myślę, że spokojnie moglibyśmy spędzić tam jeszcze godzinę, ale tłum w południe nas przerósł. Osobiście nie zabrałabym tam dzieci w wieku naszych. Oni oczywiście znają historię ataków na WTC, ale nie sądzę, że teraz wynieśliby z tego cokolwiek, raczej by się nudzili. Ale to oczywiście bardzo indywidualna kwestia. Bilety wstępu to na chwilę obecną koszt 36 USD, a więcej informacji na TEJ stronie.
Po zwiedzeniu 9/11 Museum & Memorial, ruszyliśmy w kierunku Wall Street, gdzie znaleźliśmy słynny pomnik Fearless Girl, czyli Nieustraszonej Dziewczynki. Oryginalnie rzeźba stała na przeciw słynnego Byka z Wall Street i była symbolem walki o równouprawnienie kobiet na rynku pracy, ale została przeniesiona po protestach i obecnie stoi naprzeciw budynku Giełdy Nowojorskiej. Kolejnym punktem był lancz w Fraunces Tavern, tradycyjnej amerykańskiej restauracji z historią Jerzego Waszyngtona w tle. Dalej ruszyliśmy na Whitehall Terminal, skąd odpływają darmowe promy na Staten Island. Promy pływają co ok 20 min, a czas trwania rejsu to ok pół godziny. Dlaczego w ogóle wybraliśmy się na ten rejs promem? Gdyż właśnie z jego pokładu możemy zupełnie za darmo zobaczyć słynną Statuę Wolności oraz super panoramę Manhattanu. Można oczywiście wybrać płatne promy, które pływają dookoła Liberty Island, gdzie stoi Statua oraz wejść do środka, ale my się na to nie zdecydowaliśmy.
Na Staten Island spędziliśmy trochę czasu spacerując i zaglądając do sklepów, a później wróciliśmy na Manhattan. Przeszliśmy obok pomnika Charging Bull, czyli Byka z Wall Street, gdzie ustawiła się długa kolejka chętnych do zdjęcia i dotykania jego złotych jąder 😉 My sobie darowaliśmy. Na koniec dnia zawitaliśmy jeszcze do Chinatown, gdzie zjedliśmy kolację w jednym z lokalnych barów serwujących nudle oraz do Little Italy. Jako, że byliśmy już kilka razy w Azji i zwiedzaliśmy niejedno Chinatown, to nie zrobiło na nas jakiegoś wybitnego wrażenia. Do hotelu wróciliśmy po 12 godzinach mając ok 16 km w nogach.










DZIEŃ 2
5 ALEJA – ROOSVELT ISLAND – MoMA – TIMES SQUARE – BROADWAY
Nasz drugi dzień w Nowym Jorku rozpoczęliśmy od spełnienia obowiązku obywatelskiego, czyli głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich. Mieliśmy okazję zobaczyć Konsulat Polski w Nowym Jorku, a nawet udzielić wywiadu TVP!
Pierwsza część dnia upłynęła nam na spacerowaniu wzdłuż 5 Alei. Zawitaliśmy na Grand Central Terminal, czyli Główny Dworzec w NYC znany Wam zapewne z wielu filmów. Przeszliśmy obok Empire State Building, pięknej Biblioteki Publicznej (zamkniętej jeszcze o wczesnej porannej porze), Rockefeller Center, Katedry św. Patryka, sklepów Louis Vitton czy otwartego 24h na dobę Apple Store. Kolejnym punktem na naszej trasie był Roosevelt Island Tramway, czyli kolejka linowa, którą możemy dostać się na wyspę Roosvelt położoną na East River pomiędzy Manhattanem a Queens. Spacer po wyspie był miłym oderwaniem się od głośnego i zatłoczonego Manhattanu. Po powrocie na Manhattan zjędliśmy typowy sobotni brunch w lokalnym dinerze Tramway Restaurant. Bardzo przyjemne, nieturystyczne doświadczenie.
Plan na popołudnie był jeden: MoMA, czyli słynne Muzeum Sztuki Współczesnej. Po drodze weszliśmy jeszcze do ogromnego sklepu Swarovskiego oraz Lego Store. Bilety do MoMA kupiliśmy w automatach przy wejściu i weszliśmy całkowicie bez kolejki. Bilety wstępu kosztują 30 USD (jak do wielu innych muzeów w NYC). Muzeum jest ogromne i ma 5 pięter. My zaczęliśmy zwiedzanie od samej góry i kolejno schodziliśmy na dolne piętra. Częściowo zastanawialiśmy się nad ideą sztuki współczesnej (kto decyduje co jest uznawane za dzieło sztuki?), częściowo zachwycaliśmy się dziełami Picassa, Klimta, Van Gogha czy Moneta. W muzeum spędziliśmy prawie 3 godziny i na koniec uznaliśmy, że też moglibyśmy być artystami i zrobić wystawę z rzeczy znalezionych w naszym garażu. Musimy tylko popracować nad interpretacją 🙂 Myślę, że MoMA to muzeum, które można odwiedzić z dziećmi, ale trzeba będzie jednak ominąć niektóre wystawy, bo mało kto da radę zwiedzać 3 godziny. Adaś oglądając zdjęcia z naszego wyjazdu rozpoznał m.in. „Gwieździstą Noc” Van Gogha i bardzo podobała mu się instalacja ze starych maskotek. Więcej informacji o wystawach znajdziecie TU.
Dzień zakończyliśmy szybką pizzą na kolację, wizytą na Times Square (który na pewno nie został moim ulubionym ani kultowym miejscem w NYC) oraz chyba najlepszym punktem naszej wizyty w Nowym Jorku, czyli musicalem w Shubert Theatre. Bilety na „Hell’s Kitchen”, musical stworzony przez Alicie Keys i nagrodzony wieloma nagrodami, kupiliśmy na TEJ stronie kilka miesięcy wcześniej za 274,72 USD (za 2 osoby). Ale gorsze bilety dałoby się też dostać na ostatnią chwilę. „Hell’s Kitchen” jest absolutnie fantastyczny. Muzyka, wykonanie, choreografia, scenografia… Magia. Jeżeli tak jak ja, kochacie Alicie Keys, musicie to zobaczyć podczas wizyty w Nowym Jorku.
Dzień drugi zakończyliśmy dosyć późno z licznikiem pokazującym 19,5 km.











