Dzień 1, Santiago de Compostela, 29 sierpnia 2015
Nareszcie wakacje czas zacząć!
Naszą tegoroczną podróż rozpoczęliśmy już o godzinie 6 rano wsiadając w autobus, a potem pociąg na lotnisko. Na lotnisku udało się nam zjeść śniadanie w loży SASa (Tomek ma srebrną kartę i w miesiącach letnich pozwalają korzystać z tej loży), pobawić się trochę w pokoju zabaw i już hop do samolotu. Lot jak zawsze przebiegł dobrze. Gabrysia oglądała po raz setny „Krainę Lodu”, a my czytaliśmy książki. Przesiadkę mieliśmy w Zurychu. Tam też udało się nam znaleźć bardzo fajny pokój dla dzieci (zabawki, przewijaki, miejsce do podgrzania jedzenia i nakarmienia maluchów) i Gabrysia się trochę mogła pobawić. Zaraz po kolejnym starcie zasnęła i przespała większość lotu. Potem wieki czekaliśmy na bagaż (a szczególnie na wózek i fotelik, czyli bagaż specjalny), a na koniec staliśmy chyba godzinę w kolejce do wypożyczalni samochodów. Łatwo się domyślić, że Gabrysia nie była tym zachwycona. My z resztą też nie. W końcu udało się nam zapakować do samochodu i wyruszyć do centrum Santiago. Hotel znaleźliśmy bardzo szybko. Zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy na zapoznanie się z miastem (była już godzina 17, a my bez obiadu).
Ledwo wyszliśmy z hotelu, trafiliśmy na bardzo fajny plac zabaw, którego Gabrysia nie mogła odpuścić. Tata pobiegł więc do sklepu po prowiant, a ja zostałam z Gabrysią i podziwiałam jak pięknie sie wspina i bawi. Po zabawie i podwieczorku ruszyliśmy w stronę starego miasta. Hotel mamy praktycznie w centrum, więc bardzo szybko dotarliśmy do Katedry, która jest miejscem spoczynku św Jakuba (jednego z 12 apostołów), a więc celem wielu pieszych lub rowerowych pielgrzymek. W Katedrze akurat trwała msza, więc nie zwiedziliśmy jej zbyt dokładnie (mamy zamiar wrócić jutro). Przed głównym wejściem do Katedry natrafiliśmy na mini pociąg, którym można się przejechać wokół miasta i zobaczyć najważniejsze miejsca. Bardzo to turystyczne i nie w naszym stylu, ale Gabrysia marudziła wyjątkowo, więc pomyśleliśmy, że się jej to spodoba. I mieliśmy rację. Pociąg przejeżdżał obok najważniejszych budynków miasta, parku, kampusu uniwersytetu oraz bardzo fajnych placów zabaw, które najbardziej interesowały Gabrysię. Był też piękny widok na katedrę, która oczywiście ma akurat cześć fasady oraz jedną wieże w remoncie. Typowe. Po przejażdżce nadszedł w końcu czas na kolację i powrót do hotelu.