Ferie zimowe w Val di Fiemme z klubem Ski Planet

Kolejny sezon narciarski z nowym klubem, w nowym (dla większości) regionie Dolomitów!

W Val di Fiemme ja byłam już wcześniej 2 razy dawno temu. I zawsze wspominałam go, jako mój absolutnie ulubiony region. Na nartach we Włoszech byłam już 11 razy, więc mam trochę z czym porównywać i oczekiwania były dosyć duże 🙂 Czy Val di Fiemme po 14 latach dalej ląduje na szczycie mojej listy? Bezapelacyjnie, tak!

VAL DI FIEMME/ OBEREGGEN

Val di Fiemme/ Obereggen to wchodzący w skład Dolomiti Superski region narciarski oferujący 45 wyciągów oraz 111 km idealnie naśnieżonych tras zjazdowych. W ramach jednego ski passu mamy 5 osobnych ośrodków narciarskich: Alpe Cermis (startujący z samego centrum Cavalese), Alpe Lusia-Bellamonte, Lavazé- Oclini, Passo Rolle oraz mój ukochany Latemar. Alpe Cermis leży dosyć nisko, więc niestety jest ryzyko jazdy w wiszącym nad doliną smogu, ale jest tam fajny oświetlony stok dla fanów jazdy wieczornej. Alpe Lusia-Bellamonte ma kilka fajnych niebieskich tras dla początkujących narciarzy, więc jeżeli ktoś z Was nigdy nie miał nart na nogach, to polecam tam skierować swoje kroki. Jest tam też czarna trasa, którą do tej pory wspominam z drżącymi kolanami. Te dwa ośrodki odwiedziłam dawno temu, teraz ze względu na szkółkę Adama musieliśmy ograniczyć naszą jazdę do Latemaru.
Lavazé- Oclini oraz Passo Rolle to mniejsze ośrodki, w których nigdy nie byłam.

Latemar to największy ośrodek w regionie oferujący 50 km tras. Można się na niego dostać z 3 punktów: Pampeago, Predazzo (zaraz przy skoczni) oraz Obereggen. My ze względu na to, że mieszkaliśmy w Cavalese oraz że szkółka zaczynała w tym miejscu, dojeżdżaliśmy do Pampeago. Lojalnie ostrzegam, że dobre miejsca parkingowe są dostępne mniej więcej do godziny 9. Niczego nieświadomi, pierwszego dnia przyjechaliśmy ok 9.30 i musieliśmy podejść z parkingu oddalonego ok 500 m. Pod górkę, z nartami na plecach i gromadką dzieci to nic przyjemnego. Wynikowo spóźniliśmy się na pierwszą zbiórkę szkółki (która zaczynała się o godz. 10). Kolejne dni wychodziliśmy ok pół godziny wcześniej i o 9 byliśmy już na stoku gotowi do zjazdów.

Latemar to nie jest dobre miejsce dla początkujących narciarzy. Dlaczego? Gdyż do żadnego z parkingów nie prowadzi niebieska trasa. Oczywiście teoretycznie można zjechać na dół krzesełkiem bądź gondolą, ale problemem będzie też dostanie się na górę, bo zakładam, że jeżeli to Wasz pierwszy raz, to niekoniecznie chcecie zaczynać od wsiadania na wyciąg 😉 Zakładam, że z tego powodu, na Latemarze nie ma zbyt wielu szkółek narciarskich. Poza Ski Planet, z którą my jeździliśmy, jest tam też m.in. (znana nam już wcześniej) Allegra.

Musimy przyznać, że praktycznie przez cały tydzień mieliśmy IDEALNE warunki do jazdy. Stoki były fantastycznie utrzymane do godzin popołudniowych. Jedynie ostatniego dnia, kiedy temperatura trochę się podniosła, pojawiły się niewielkie muldy. Ale to zupełnie nieporównywalne do tego, co mieliśmy rok temu w Passo Tonale. Pogoda jak widać na zdjęciach – cudowna. Kolejki do wyciągów niewielkie. Czasem oczywiście zdarzały się jakieś zastoje, ale to zazwyczaj ok godziny 10, kiedy większość osób przyjeżdża na stok i zupełnie nie przeszkodziły nam w płynności jazdy.

Dla mnie dużym plusem Latemaru jest też niewielka liczba gondoli. Być może przy sporych mrozach fajnie jest schować się do wagonika, ale ja tam nie lubię odpinać i nosić nart. Na całym ośrodku jest jeden orczyk, który prowadzi na szczyt Pala di Santa, skąd prowadzą super trasy (więc warto się pomęczyć na tym orczyku). Poza tym w okolicach Pampeago jest też fantastyczny snow park. Oprócz wielkich skoczni są też mniejsze dla początkujących, są boxy, rurki i inne cuda. Ulubione miejsce dzieciaków!

KLUB SKI PLANET

Jeżeli myślicie, że co roku wybieramy inny klub, bo ciągle coś nam nie pasuje, to jesteście w błędzie. Wszystkie kluby, z którymi do tej pory jeździliśmy były jak najbardziej ok i godne polecenia. Osobiście nie widzę jakiejś większej różnicy pomiędzy nimi. To czym kierujemy się przy wyborze, to ośrodki narciarskie, w których chcemy jeździć. Ja od lat chciałam wrócić do Val di Fiemme, na Latemar i w końcu się udało.

Nie zdecydowaliśmy się ponownie na wyjazd z Allegrą, gdyż u niech nie da się wykupić jedynie szkolenia dla jednego dziecka. Jedyną opcją jest pakiet rodzinny, gdzie wszyscy mają wliczonych instruktorów. A Gabi już nie chce jeździć ze szkółką (z resztą uważamy, że nie ma już takiej potrzeby). Dlatego szukaliśmy klubu, gdzie można wykupić samą szkółkę. Wynikowo noclegi również zamówiliśmy poprzez Ski Planet, dlatego, że mieli lepszą cenę niż booking.

Szkolenie odbywało się w 8-osobowych grupach, przez 6 dni, w godzinach od 10.00 do 15.20. W czasie lanczu dzieci były pod opieką instruktorów, a rodzice nie byli zachęcani do odwiedzin 😉 Ostatniego dnia odbyły się tradycyjne zawody i rozdanie medali. Adam trochę narzekał, że jest w za niskiej grupie, bo on przecież „szybko jeździ”. Za prędkością, niestety nie idzie jeszcze jakość, więc my uważamy, że grupa była dobrze dopasowana i jak najbardziej byliśmy zadowoleni z przebiegu szkolenia.

MIEJSCOWOŚĆ CAVALESE I NOCLEG

Na noclegi wybraliśmy apartamenty Residence Aparthotel Des Alpes w Cavelese. Ja już wcześniej byłam w tych apartamentach lata temu i wiem, że nie jest to szczyt luksusu, ale szukaliśmy czegoś co pomieści naszą siódemkę (była z nami moja siostra z 2 dzieciaków) i będzie mieć 3 osobne sypialnie, bo jakoś nikt nie chciał spać w kuchni. Był to nasz pierwszy wyjazd do apartamentów bez wyżywienia i byliśmy bardzo zadowoleni z takiego rozwiązania. Mimo, że fajnie jest mieć podane jedzenie i nie musieć się tym martwić, to jednak doświadczenia z poprzednich lat, gdzie 3-daniowa kolacja była serwowana od 19.30 i nie raz trwała 2 godziny, dały nam trochę popalić. W apartamencie mogliśmy zjeść znacznie wcześniej (czyli wtedy kiedy dzieci były głodne) i bardziej wartościowo (niestety w hotelach często jedzenie nie pasowało dzieciakom zupełnie). Tak, więc na przyszłość też będziemy szukać takiej opcji zakwaterowania.

Same apartamenty Des Alpes… no cóż, są tanie i dlatego są bardzo popularne wśród Polaków. Odnieśliśmy wrażenie, że w całym hotelu nie było innej nacji. Może trochę Czechów. Jeżeli nie przeszkadza Wam brak codziennego sprzątania, samodzielne wynoszenie śmieci i gotowanie, brak internetu (podobno w głównym budynku działa wifi) i tłum na basenie, to polecamy 🙂

Samo Cavalese to całkiem przyjemne miasteczko, gdzie można się wybrać na spacer, zakupy (zarówno spożywcze, jak i ubraniowe), czy pizzę (podobno w Pizzeria Excelsior jest pyszna). My dotarliśmy tam całą rodziną jedynie w urodziny Gabi (na urodzinowe ciasto w Botega dal Pan Betta) oraz na krótki spacer w sobotę już po nartach. W tygodniu dzieciaki nie miały ochoty na wyprawy „do centrum”.

Możesz również polubić…

Leave a Reply