Park Narodowy Picos de Europa i Lagos de Covadonga
Góry Kantabryjskie ciągnące się na północny półwyspu Iberyjskiego to podobno najbardziej niezbadane góry i rejony w Hiszpanii. Właśnie tam znajduje się Park Narodowy Picos de Europa, gdzie udaliśmy się na krótki trekking. Jeszcze przed wyjazdem mieliśmy plany na więcej wizyt w górach, nawet przez chwilę planowaliśmy przejście szlakiem Ruta del Cares (11 km w jedną stronę), ale niedawna kontuzja nogi Tomka i brak optymizmu wśród dzieci wybiły nam ten pomysł z głów. Jednak Lagos de Covadonga odwiedzić musieliśmy.
Jeziora Covadonga to chyba najpopularniejsze miejsce w Parku Picos de Europa. Jest łatwo dostępne i szlaki nie są bardzo wymagające. Poza sezonem letnim na Parking Buferrera, znajdujący się u podnóża jezior, dojedziemy własnym samochodem, ale nie latem. Wtedy dojazd do jezior jest ograniczony i jedyną opcją są lokalne autobusy albo taksówki. Wszystkie informacje o datach, rozkładach i cenach autobusów znajdziecie TU. W sezonie bilety na autobusy wyprzedają się na kilka albo nawet kilkanaście dni do przodu. My nasze kupowaliśmy z tygodniowym wyprzedzeniem i mieliśmy już niewiele opcji do wyboru. Jechaliśmy z głównego dworca w Cangas de Onis, gdzie zostawiliśmy samochód. Wyzwaniem jest fakt, że kupując bilety musimy od razu wybrać godzinę powrotną (do innego autobusu nas raczej nie wpuszczą). Nam nie pasowały za bardzo żadne godziny i wynikowo czekaliśmy na powrotny autobus prawie godzinę (woleliśmy to niż biec i nie zdążyć). Obecnie bilety kosztują 9 EUR za dorosłych i 3,5 EUR za dzieci od 4 do 11 lat. Wg planu autobus jedzie 50 min, nam zajęło to ok 40. Do Lagos de Covadonga można dostać się też rowerem, jeżeli ktoś lubi takie trasy… Ja podziwiam.
W drodze nad jeziora, przy przystanku El Peregrino znajduje się Basílica de Santa María la Real de Covadonga. Jeżeli chcielibyście ją zwiedzić to polecamy dojechać tam samochodem i kupić bilety na autobus właśnie z El Peregrino. My nawet gdybyśmy chcieli, to już nie było biletów na autobus na tej trasie.
Jeszcze przed dotarciem na parking Buferrera naszym oczom ukazuje się widok na jezioro Enol, które będziemy mogli zobaczyć z bliska dopiero pod koniec wycieczki. Po dotarciu na miejsce, jak wszyscy ruszyliśmy do centrum informacji Visitor Center Pedro Pidal, gdzie można dowiedzieć się o florze i faunie parku narodowego. Następnie ruszyliśmy na punkt widokowy Mirador del Príncipe de Asturias znajdujący się kilkaset metrów za centrum informacji. Dopiero po zaliczeniu tych dwóch miejsc ruszyliśmy na właściwy szlak zwany Ruta de los Lagos. Szlak kołowy mający ok 6,2 km długości. Zauważyliśmy, że wiele osób decyduje się jedynie na krótszy wariant szlaku prowadzący do Mirador de Entrelagos (ok 2,5 km). Na tej części szlaku spotkacie wielu turystów, ale jest utwardzana ścieżka i nie da się zgubić.
Ruszając z centrum informacji początkowo miniecie miejsca piknikowe i toalety, a następnie dotrzecie do rozwidlenia dróg. Bez względu na to którą wybierzecie dotrzecie w to samo miejsce, gdyż ścieżki łączą się po kilkuset metrach, ale jeżeli chcecie zobaczyć pozostałości po kopalni Mina de Buferrera, skręćcie w lewo. Idąc dalej dotrzemy nad jezioro de la Ercina. I tutaj możecie zdecydować się wejść na punkt widokowy Mirador de Entrelagos i wrócić na parking albo konturować trasę dalej. Początkowo byliśmy bardzo niepewni gdzie właściwie mamy iść, bo trasa nie jest dobrze oznaczona i prowadzi po prostu przez łąki po prawej stronie jeziora. Po minięciu jeziora robi się coraz ciekawiej. Ścieżka robi się bardziej stroma i kamienista. Później będą raz kamienie, raz błotko, raz trawa. Po drodze spotkacie zapewne krowy oraz babcinkę sprzedającą sery w jednej z górskich chatek. Dopiero po przejściu na drugą stronę góry zobaczymy drugie jezioro, czyli Lago Enol. Nam przejście trasy zajęło 3 godziny. Wg informacji powinno nam to zająć mniej czasu, ale szczerze mówiąc bez przerwy na mały piknik moglibyśmy przejść ją może w 2,5. Warto to wiedzieć planując powrotny autobus. My mieliśmy dodatkową godzinę, podczas której my z Tomkiem wróciliśmy się na punkt widokowy między jeziorami (idąc standardową trasą go ominiecie). Dzieci odmówiły i czekały przy parkingu.
Jak widzicie na zdjęciach pogoda nie była idealna. Szczerze mówiąc specjalnie wybraliśmy dzień z trochę gorszą prognozą, bo jednak zależało nam na plażowaniu w lepsze dni, ale w górach to i tak loteria. Trudno określić jaka była temperatura, ale zakładamy, że ok 15 stopni. Co prawda idąc szybko się rozgrzaliśmy, ale całe szczęście, że mieliśmy kurtki przeciwdeszczowe, bo na trasie chwilę mżyło, a do autobusu wsiadaliśmy w deszczu. Wynikowo udało nam się nie zmoknąć, a mgła raz się podnosiła ukazując nam piękne widoki, a raz wszystko chowając.
Dla nas długość i trudność trasy idealna na wycieczkę z dzieciakami.








