Północna Gran Canaria – nasze propozycje wycieczek
Było już o miejscach wartych odwiedzenia na południu wyspy (m.in. wydmy w Maspalomas, wąwóz Fataga, malownicze Puerto de Mogan), było o naszym największym zachwycie czyli Barranco de las Vacas (wraz z Tobas de Colores) oraz Barranco de Guayadeque, to teraz kolej na ciekawe miejscówki na północy wyspy. My w te okolice wybraliśmy się 2 razy i udało nam się zarówno doświadczyć pięknej przyrody, jak i spróbować wina i rumu. Warto zaznaczyć, że na północy wyspy (a szczególnie w wyżej położonych partiach) jest zazwyczaj gorsza pogoda niż na południu, więc niech nie zwiedzie nas słońce w Maspalomas i zapakujmy ze sobą kurtki przeciwdeszczowe. Nam się przydały 🙂
Wycieczka 1
Naszą pierwszą wyprawę na północną część wyspy zaczęliśmy od Ogrodu Botanicznego Canario Viera y Clavijo. Do ogrodu prowadzą dwa wejścia: dolne i górne. Niestety obecnie wejście dolne jest zamknięte, co nieco utrudnia nam zwiedzanie ogrodu. Dlaczego? Gdyż wejście górne oznacza, że jest na szczycie skał, z których musimy zejść wąskimi i stromymi schodkami do dolnej części ogrodu. Jest to trasa nie do pokonania z wózkiem lub dla osób o ograniczonej mobilności. Jeżeli uda się nam wejść brama dolną, to można większą część Ogrodu zwiedzić spacerując wygodnymi, szerokimi alejkami. Park ma powierzchnię ok 10 hektarów i możemy tam spotkać ok 500 gatunków roślin specyficznych dla Wysp Kanaryjskich. Cały Ogród jest podzielony na różne części np. Ogród kaktusów i sukulentów, Ogród Wysp, Plac Palm, las sosnowy i inne. Adaś, który ostatnio odkrył istnienie kaktusów, był nimi bardzo zafascynowany 🙂 Wejście na teren Ogrodu jest darmowe. Nam jego niespieszne przejście zajęło ok 1,5 godziny. Na koniec musieliśmy się wspiąć z powrotem po stromych schodach na szczyt ogrodu, więc lekko nie było. Ale pięknie.
Kolejnym punktem naszej wycieczki był krater wulkaniczny Bandama (Caldera de Bandama). Krater ma głębokość 216 m, wysokość 574 m i jest szeroki na 1000 m. Na dnie podobno leży popiół wulkaniczny w różnych kolorach. Na dno krateru można oczywiście zejść (przejście trasy okrężnej to ok 2,5 godz), ale my nie mieliśmy tego w planie (może gdybyśmy nie chodzili tyle po schodach w Ogrodzie Botanicznym, albo przy lepszej pogodzie). Wjechaliśmy jedynie na punkt widokowy Pico de Bandama i stamtąd podziwialiśmy ogrom krateru.
Pogoda nie była najlepsza tego dnia, ale to nie przeszkodziło nam w dalszej eksploracji wyspy, szczególnie, że w następnej kolejności zawitaliśmy do winnicy Bodegas Mondalón. Niestety nie zadzwoniliśmy wcześniej, żeby się umówić na zwiedzanie całej winnicy, ale na szczęście i tak zostaliśmy wpuszczeni i zaproszeni na degustację wina. Obecnie Mondalón ma w swojej ofercie jedynie 2 rodzaje wina: jedno białe i jedno czerwone (ze względu na słabe zbiory w 2020 nie mogli wyprodukować więcej rodzajów). Jest to całkowicie rodzinny interes prowadzony przez starsze hiszpańsko-angielskie małżeństwo i ich córkę (która towarzyszyła nam podczas wizyty i cierpliwie odpowiadała na pytania Tomka). Do degustacji wina dokupiliśmy pakiet lokalnych serów i dżemów, a z winnicy wyszliśmy nie tylko z winem, ale również z pędami tamtejszych winorośli, które planujemy zasadzić na naszej działce. Ciekawe co z tego będzie?
Po degustacji wina podjechaliśmy do restauracji Mondalón należącej do tych samych właścicieli i zjedliśmy pyszny obiad.
Ostatnim już przystankiem na naszej trasie było El Bufadero de Garita, czyli formacja skalna , gdzie woda oceaniczna wpływa i wypływa z dużą prędkością tworząc niesamowity efekt. Wzdłuż oceanu zbudowano promenadę, którą możemy się przespacerować podziwiając to niezwykle przedstawienie. Kilkaset metrów na północ znajduje się plaża Garita z czarnym piaskiem. Nas z El Bufadero wywiało po krótkim spacerze i obowiązkowej wspinaczce po skałach. Na pewno miejsce warto odwiedzin w drodze na północ wyspy.
Wycieczka 2
Zaraz kolejnego dnia ruszyliśmy ponownie na północ. Tym razem zaczęliśmy od Tilos de Moya, czyli Rezerwatu przyrody z pięknym gęstym lasem laurowym. W rezerwacie rośnie ok 35 gatunków najbardziej zagrożonych roślin na wyspie. Krótki okrężny szlak, który prowadzi przez Tilos de Moya ma niecałe 2 km i można go spokojnie przejść z dziećmi. Jedynie na początku musimy wspiąć się po schodach, żeby później móc podążać wąską ścieżką, z której rozciągają się piękne widoki. Szlak rozpoczyna się dosłownie kilkadziesiąt metrów za restauracją Grill los Tilos, poniżej Centro de Interpretación de Los Tilos de Moya. Miejsc parkingowych jest dosłownie kilka, więc warto przyjechać jak najwcześniej rano.
My mieliśmy szczęście w nieszczęściu, bo kiedy tylko wysiedliśmy z samochodu, lunął deszcz. Ściana deszczu. Szybko schowaliśmy się z powrotem w samochodzie i poczekaliśmy może 10 min, aż ponownie wyszło słońce. Ścieżka była cała błotnista i śliska, ale bardzo się cieszyliśmy, że nie dotarliśmy na miejsce chwilę wcześniej i deszcz nie złapał nas na trasie 🙂
Na szczęście przy Centrum Informacji (Centro de Interpretación de Los Tilos de Moya) znajdują się toalety i mogliśmy się chociaż trochę wyczyścić z błota zanim ruszyliśmy do Arehucas.
W Arehucas znajduje się jedyna destylarnia rumu w całej Hiszpanii. I właśnie tam udaliśmy się na zwiedzanie oraz degustację rumu. Wizyta w destylarni łącznie z degustacją trwa ok 45 min i kosztuje 4.20 € (dzieci za darmo). W tej cenie możemy skosztować 4 rodzaje rumu bądź różne likiery produkowane w Arehucas. Jeżeli chcemy skosztować ich najlepszego (najstarszego) rumu musimy trochę dopłacić. Nasza „grupa” składała się z 6 osób (z czego nas było 4), a przewodniczka mówiła oczywiście po angielsku. Dzieci były trochę zawiedzione, że aktualnie maszyny służące do fermentacji i destylacji nie były w użyciu (działają tylko raz do roku przez krótki czas), ale na szczęście robot pakujący butelki do kartonów i na palety był super interesujący 🙂
Po zwiedzeniu destylarni zjedliśmy obiad w Restaurante Cafeteria Ciudad de Arucas (miejsce ewidentnie bardzo uczęszczane przez lokali, dobre jedzenie w przystępnych cenach) oraz udaliśmy się na krotki spacer po Arehucas m.in pod kościół św Jana Baptysty.
Ostatnim punktem naszej wycieczki było Las Palmas. Wiemy, że to główne miasto na wyspie i pewnie powinniśmy poświęcić mu więcej czasu niż tylko 2 godziny popołudniu, ale jakoś nie mieliśmy potrzeby spacerować zatłoczonymi ulicami ani robić zakupów. Ograniczyliśmy się więc do wizyty w starym mieście Vegueta. Zaparkowaliśmy na dużym parkingu przy Mercado de Vegueta i spacerem poszliśmy w stronę placu i kościoła św Anny, po drodze odwiedzając sklep z pamiątkami 🙂 Rozważaliśmy też wizytę w Muzeum Kolumba, ale kiedy do niego przyszliśmy okazało się, że w środku jest maksymalna ilość ludzi i musimy czekać. A czekać się nam nie bardzo chciało, więc sobie darowaliśmy.
Zgodnie z nazwą w Las Palmas na każdym kroku rosną palmy, co bardzo podobało się naszym dzieciom (lody we włoskiej lodziarni Antico Caffé oraz napotkany plac zabaw też 🙂 )
Tym postem kończymy już naszą relację z Gran Canarii i mamy nadzieje, że udało nam się pokazać Wam wyspę z trochę innej strony. Nas właśnie taka Gran Canaria zachwyciła. Pełna zieleni, pięknych widoków i mało uczęszczanych szlaków. Właśnie te miejsca chcemy zapamiętać, a nie zabudowane resorty i hałaśliwe ulice.